Do czcigodnych braci w episkopacie, do kapłanów i rodzin
zakonnych do wiernych Kościoła katolickiego i wszystkich ludzi dobrej woli
w setną rocznicę encykliki Rerum novarum
Czcigodni Bracia, Drodzy
Synowie i Córki, pozdrowienie i Apostolskie Błogosławieństwo!
Wprowadzenie
1. Stulecie encykliki mojego Poprzednika Leona XIII,
zaczynającej się od słów Rerum novarum (1), zwraca uwagę na fakt o wielkim
znaczeniu dla współczesnych dziejów Kościoła, a także dla mojego
pontyfikatu. Istotnie, data ogłoszenia tej encykliki, poczynając od
czterdziestej aż po dziewięćdziesiątą rocznicę, była zaszczytnie
wyróżniana przez uroczyste Dokumenty Papieży. Rzec zatem można, jej
historyczną drogę wyznaczały systematycznie ogłaszane inne pisma, które
przypominały ją, a jednocześnie aktualizowały (2).
Podejmując tę
tradycję w stulecie ogłoszenia encykliki, na prośbę licznych biskupów,
instytucji kościelnych, ośrodków studiów, przedsiębiorców i ludzi pracy,
którzy zwracali się do mnie we własnym imieniu i jako członkowie różnych
stowarzyszeń, pragnę przede wszystkim spłacić dług wdzięczności całego
Kościoła wobec wielkiego Papieża Leona XIII i jego "nieśmiertelnego
Dokumentu" (3). Pragnę również ukazać, że życiodajne soki, obficie płynące
z tego korzenia, nie wyczerpały się z biegiem lat, ale wręcz przeciwnie,
stały się jeszcze bardziej owocne. Świadczą o tym różnego rodzaju
inicjatywy, które poprzedziły obchody tej rocznicy, towarzyszą jej i będą
realizowane w przyszłości - inicjatywy Konferencji Episkopatów,
organizacji międzynarodowych, uniwersytetów i instytutów akademickich,
stowarzyszeń zawodowych oraz innych instytucji i osób w wielu krajach
całego świata.
2. W ramach tych obchodów, niniejsza encyklika ma być
dziękczynieniem Bogu, od którego zstępuje "każde dobro, jakie otrzymujemy,
i wszelki dar doskonały" (Jk 1, 17), za to, że posłużył się Dokumentem
wydanym przed stu laty przez Stolicę Piotrową, aby w Kościele i w świecie
dokonać tak wiele dobra i tyle zapalić świateł. Pragnę tu upamiętnić
encyklikę Leona XIII, a zarazem encykliki i inne pisma moich Poprzedników,
dzięki którym zachowała ona aktualność oraz siłę oddziaływania, i które
złożyły się na to, co zostało nazwane "doktryną społeczną", "nauczaniem
społecznym" czy też "Magisterium społecznym" Kościoła.
O wielkim
znaczeniu tego nauczania mówią dwie encykliki, które ogłosiłem w
poprzednich latach mojego pontyfikatu: Laborem exercens o pracy ludzkiej i
Sollicitudo rei socialis o aktualnych problemach rozwoju ludzi i narodów
(4).
3. Obecnie pragnę zaproponować "odczytanie na nowo" encykliki
Papieża Leona XIII, zachęcając do "spojrzenia wstecz", to jest na jej
tekst, aby sobie uświadomić bogactwo sformułowanych w niej fundamentalnych
zasad, dotyczących rozwiązywania kwestii robotniczej. Ale zachęcam też do
"spojrzenia dokoła", na "rzeczy nowe", które nas otaczają i w których
jesteśmy - by tak rzec - zanurzeni, a które znacznie różnią się od "rzeczy
nowych", charakteryzujących ostatnie dziesięciolecie ubiegłego wieku.
Zachęcam wreszcie do "spojrzenia w przyszłość", w której już dostrzegamy
trzecie tysiąclecie ery chrześcijańskiej, pełne niewiadomych, ale też
wiele obiecujące. Te niewiadome i te nadzieje wpływają na naszą wyobraźnię
i zmysł twórczy, a jednocześnie uświadamiają nam, że jako uczniowie
"jedynego Nauczyciela", Chrystusa (por. Mt 23, 8), mamy obowiązek
wskazywać drogę, głosić prawdę i przekazywać życie, którym On jest (por. J
14, 6).
W ten sposób nie tylko zostanie potwierdzona trwała wartość
nauczania encykliki, ale także ujawni się prawdziwe znaczenie Tradycji
Kościoła, która zawsze żywa i dynamiczna - wznosi się na fundamencie
położonym przez naszych ojców w wierze, a w szczególności na tym, co
Apostołowie przekazali Kościołowi (5) w imię Jezusa Chrystusa, fundamentu,
"którego nikt nie może zastąpić" innym (por. 1 Kor 3, 11).
Leonowi XIII
kazała przemówić świadomość misji następcy Piotra. Ta sama świadomość
kieruje dziś jego następcą. Tak jak dla niego i dla innych Papieży przed
nim i po nim, jest dla mnie natchnieniem ewangeliczny obraz "uczonego w
Piśmie, który stał się uczniem Królestwa niebieskiego", o którym Chrystus
mówi, że "podobny jest do ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa
rzeczy nowe i stare" (Mt 13, 52). Skarbcem jest wielki nurt Tradycji
Kościoła. Niesie on "rzeczy stare", przejmowane i przekazywane od
początku, i pozwala odczytywać "rzeczy nowe", wśród których żyje Kościół i
świat.
Do takich rzeczy, które włączając się w nurt Tradycji, stają się
"stare" i dostarczają sposobności i tworzywa do jej wzbogacenia i do
wzbogacenia życia wiary, należy również owocna działalność milionów ludzi,
którzy pod wpływem nauki społecznej Kościoła starali się czerpać z niej
natchnienie dla swego zaangażowania w świecie. Działając indywidualnie czy
łącząc się na różne sposoby w grupy, stowarzyszenia i organizacje,
tworzyli oni jakby wielki ruch obrony osoby ludzkiej i ochrony jej
godności, przez co przyczyniali się pośród zmiennych wydarzeń dziejowych
do budowania społeczeństwa bardziej sprawiedliwego, a przynajmniej
przeciwstawiali się niesprawiedliwości i próbowali ją ograniczyć.
Celem
tej encykliki jest uwydatnienie żywotności zasad sformułowanych przez
Leona XIII, które należą do doktrynalnego dziedzictwa Kościoła i stąd - ze
względu na powagę Urzędu Nauczycielskiego - mają moc wiążącą. Troska
pasterska każe mi jednak rozważyć również niektóre zjawiska najnowszej
historii. Nie trzeba podkreślać, że uważna analiza dokonujących się
przemian dla rozpoznania nowych potrzeb ewangelizacji, należy do zadań
pasterzy. Tego rodzaju analiza nie ma jednak na celu formułowania sądów
definitywnych, bowiem ze swej natury wykracza poza ścisły zakres
kompetencji Magisterium.
Rozdział I
Znamienne rysy encykliki Rerum novarum
4. Pod koniec ubiegłego stulecia Kościół był świadkiem
procesu historycznego, który się rozpoczął już wcześniej, ale właśnie
wówczas wchodził w fazę szczególnie delikatną. W procesie tym czynnikiem
decydującym był całokształt radykalnych przemian w dziedzinie politycznej,
gospodarczej i społecznej, ale również na polu nauki i techniki, a ponadto
różnorakie wpływy dominujących ideologii. Rezultatem tych przemian była -
w dziedzinie polityki - nowa koncepcja społeczeństwa i Państwa, a w
konsekwencji władzy. Społeczeństwo tradycyjne się rozpadało i zaczynało
się kształtować inne, ożywione nadzieją nowych swobód, ale również
narażone na niebezpieczeństwo nowych form niesprawiedliwości i
zniewolenia.
W dziedzinie gospodarki, w której wykorzystywano odkrycia
i zastosowania nauk ścisłych, kształtowała się stopniowo nowa struktura
produkcji dóbr konsumpcyjnych. Pojawiła się nowa forma własności - kapitał
- nowa forma pracy - praca najemna, której cechą znamienną było to, że
uciążliwy rytm produkcji wyznaczało jedynie dążenie do zwiększenia
wydajności i pomnożenia zysku, bez uwzględniania takich czynników, jak
płeć, wiek czy sytuacja rodzinna zatrudnionych.
Praca stawała się w ten
sposób towarem, który można było swobodnie kupować i sprzedawać na rynku i
którego cenę określało prawo popytu i podaży, niezależnie od minimum
życiowego, koniecznego do utrzymania danej osoby i jej rodziny. Pracownik
nie miał nawet pewności, czy mu się uda sprzedać swój "towar"; był bowiem
nieustannie zagrożony bezrobociem, które przy braku opieki społecznej
stawiało go przed widmem śmierci głodowej.
Następstwem tych
przekształceń był "podział społeczeństwa na dwie klasy odgrodzone od
siebie głębokim przedziałem" (6). Na tę sytuację nakładały się bardzo
wyraźnie przemiany w dziedzinie polityki. W ten sposób zgodnie z
dominującą wówczas teorią polityczną starano się popierać przy pomocy
odpowiednich praw lub też przeciwnie, poprzez celowe powstrzymywanie się
od jakiejkolwiek interwencji - całkowitą wolność ekonomiczną. Równocześnie
zaczynała wyłaniać się w formie zorganizowanej i w sposób niejednokrotnie
gwałtowny inna koncepcja własności i życia gospodarczego, której
założeniem było wprowadzenie nowego systemu życia politycznego i
społecznego.
W kulminacyjnym momencie tego konfliktu, gdy już z całą
wyrazistością ujawniła się głęboka niesprawiedliwość sytuacji społecznej w
wielu krajach oraz niebezpieczeństwo rewolucji, której sprzyjały koncepcje
zwane wówczas "socjalistycznymi", Leon XIII ogłosił Dokument, podejmujący
w sposób organiczny "kwestię robotniczą". Encyklikę poprzedziło kilka
innych Dokumentów, zawierających przede wszystkim nauczanie o charakterze
politycznym, inne z kolei zostały opublikowane później (7). W tym
kontekście wspomnieć należy zwłaszcza encyklikę Libertas praestantissimum,
która zwróciła uwagę na istotne powiązanie wolności ludzkiej z prawdą:
jest ono tak ważne, że wolność, która by odrzucała więź z prawdą,
zmieniłaby się w samowolę, a w końcu podporządkowała najniższym
namiętnościom i uległa samounicestwieniu. Skąd bowiem wywodzą się
wszystkie przejawy zła, jakim encyklika Rerum novarum pragnie się
przeciwstawić, jeśli nie z wolności, która w dziedzinie działalności
gospodarczej i społecznej odrywa się od prawdy o człowieku?
Papież
czerpał ponadto natchnienie z nauczania swych Poprzedników, a także z
licznych Dokumentów biskupów, z dorobku naukowego ludzi świeckich, z
doświadczeń ruchów i stowarzyszeń katolickich i z konkretnych dokonań w
dziedzinie społecznej, znamionujących życie Kościoła w drugiej połowie XIX
wieku.
5. "Rzeczy nowe", które miał na myśli Leon XIII, nie były
bynajmniej pozytywne. Pierwszy punkt encykliki opisuje "rzeczy nowe",
którym zawdzięcza ona swój tytuł, w bardzo ciemnych barwach: "Raz zbudzona
żądza nowości, która już od dawna wstrząsa społeczeństwami, musiała w
końcu swą chęć zmian przenieść z dziedziny polityki na sąsiednie pole
gospodarstwa społecznego. A nowe postępy w przemyśle i nowe metody
produkcji, zmiana stosunków między przedsiębiorcami a pracownikami
najemnymi, napływ bogactw do rąk niewielu przy równoczesnym zubożeniu mas,
wzrost zaufania samych pracowników we własne siły i - w konsekwencji -
ściślejsza łączność między nimi, nade wszystko zaś pogorszenie się
obyczajów, sprawiły, że walka (społeczna) zawrzała" (8).
Papież, a wraz
z nim Kościół, jak też środowiska świeckie stanęli wobec społeczeństwa
wewnętrznie skłóconego; ten konflikt był tym bardziej bezwzględny i
nieludzki, że nie uznawał reguł ani norm. Był to konflikt pomiędzy
kapitałem a pracą, albo - jak go nazywa encyklika - "kwestia robotnicza".
Właśnie na temat tego sporu widzianego w całej jego ostrości tak, jak się
on wówczas przedstawiał, nie omieszkał wypowiedzieć się
Papież.
Przychodzi tu na myśl pierwsza refleksja dotycząca dnia
dzisiejszego, jaką nasuwa lektura encykliki. Papież nie miał wątpliwości,
że wobec konfliktu, który przeciwstawiał człowieka człowiekowi, każąc im
walczyć "niczym wilki", jednemu o przetrwanie, drugiemu o bogactwo,
powinien zabrać głos na mocy swego "urzędu apostolskiego" (9), czyli
posłannictwa otrzymanego od samego Jezusa Chrystusa, który polecił mu
"paść baranki i owce" (por. J 21, 15-17) oraz "wiązać i rozwiązywać" na
ziemi dla Królestwa niebieskiego (por. Mt 16, 19). Zamiarem Leona XIII
było niewątpliwie przywrócenie pokoju: współczesny czytelnik nie może nie
dostrzec stanowczego potępienia walki klas, jednoznacznie wyrażonego przez
Papieża (10). Papież był jednak w pełni świadomy, że pokój buduje się na
fundamencie sprawiedliwości: istotną treścią encykliki jest właśnie
głoszenie zasadniczych wymogów sprawiedliwości w ówczesnej sytuacji
gospodarczej i społecznej (11).
W ten sposób Leon XIII, idąc śladami
swych Poprzedników, dał Kościołowi trwały wzór postępowania. Kościół
mianowicie wypowiada się na temat określonych sytuacji ludzkich,
indywidualnych i wspólnotowych, narodowych i międzynarodowych, i formułuje
w ten sposób swoje nauczanie, prawdziwy corpus doktrynalny, który pozwala
mu analizować zjawiska społeczne, wypowiadać się na ich temat i wskazywać
kierunki właściwego rozwiązywania problemów, które z nich wynikają.
W
czasach Leona XIII taka koncepcja prawa-obowiązku Kościoła bynajmniej nie
była powszechnie przyjęta. Przeważała bowiem podwójna tendencja: jedna,
ukierunkowana na ten świat i na życie doczesne, dla której wiara miała
pozostawać czymś obcym, i druga zwrócona ku zbawieniu wyłącznie
pozaziemskiemu, które jednak nie oświecało i nie kształtowało obecności
człowieka na tej ziemi. Stanowiska Papieża, wyrażone w encyklice Rerum
novarum niejako nadawało Kościołowi "uprawnienia obywatelskie" w zmiennych
rzeczywistościach życia społecznego; w późniejszym okresie prawa te miały
jeszcze zostać potwierdzone. Tak bowiem jest, że nauczanie i
upowszechnianie nauki społecznej wchodzi w zakres misji ewangelizacyjnej
Kościoła i stanowi istotną część orędzia chrześcijańskiego, ponieważ
ukazuje jego bezpośrednie konsekwencje dla życia społeczeństwa i czyni
codzienną pracę i walkę o sprawiedliwość elementem świadectwa o Chrystusie
Zbawicielu. Doktryna ta jest także źródłem jedności i pokoju, pomagającym
rozwiązywać konflikty, które nieuchronnie powstają w dziedzinie
gospodarczo-społecznej. Dzięki niej staje się możliwe przeżywanie nowych
sytuacji bez poniżania transcendentnej godności osoby ludzkiej w sobie
samym i w przeciwnikach oraz wybór właściwych rozwiązań.
Zasadność
takiej formy obecności Kościoła pozwala mi dziś, po stu latach, wnieść
wkład w proces kształtowania "chrześcijańskiej nauki społecznej". "Nowa
ewangelizacja", której współczesny świat pilnie potrzebuje i której
konieczność wielokrotnie podkreślałem, musi uczynić jednym ze swych
istotnych elementów głoszenie nauki społecznej Kościoła, który zdolny jest
dzisiaj, tak jak za czasów Leona XIII, wskazywać słuszną drogę i
podejmować wielkie wyzwania współczesnej epoki, podczas gdy ideologie
tracą wiarygodność. Tak jak wówczas, trzeba dziś powtórzyć, że nie ma
prawdziwego rozwiązania "kwestii społecznej" poza Ewangelią i że "rzeczy
nowe" mogą w niej odnaleźć swoją przestrzeń prawdy i odpowiedni fundament
moralny.
6. Stawiając sobie za cel naświetlenie konfliktu, który
wytworzył się między kapitałem a pracą, Leon XIII potwierdzał podstawowe
prawa robotników. Dlatego kluczowym pojęciem w tekście Papieża Leona XIII
jest godność robotnika jako takiego i, z tej samej racji, godność pracy,
która zostaje określona jako "działalność dla zdobycia środków wymaganych
do zaspokojenia różnych życiowych potrzeb, a przede wszystkim potrzeby
przeżycia" (12). Według Papieża, praca ma charakter "osobowy", "ponieważ
siła pracy tkwi w osobie i jest właściwością osoby, która jej używa i na
której pożytek natura ją przeznaczyła" (13). Tak rozumiana praca wchodzi w
zakres powołania każdej osoby; co więcej, w swojej pracy człowiek wyraża
się i realizuje. Jednocześnie praca ma wymiar społeczny, z uwagi na swój
wewnętrzny związek zarówno z rodziną, jak i z dobrem wspólnym, ponieważ
"bez wahania można powiedzieć, iż praca robotników jest jedynym źródłem
bogactw państw" (14). Temat ten został przeze mnie podjęty i rozwinięty w
encyklice Laborem exercens (15).
Inną ważną zasadą jest niewątpliwie
prawo do "własności prywatnej" (16). O przypisywanym temu prawu znaczeniu
świadczy choćby ilość miejsca, którą encyklika mu poświęca. Papież jest w
pełni świadom, że własność prywatna nie jest wartością absolutną, i głosi
jasno zasady koniecznej komplementarności, a także uniwersalnego
przeznaczenia dóbr ziemi (17).
Z drugiej strony jest prawdą, że mówiąc
o własności prywatnej, Papież miał na myśli przede wszystkim posiadanie na
własność ziemi (18). Nie oznacza to jednak, że przytoczone racje
przemawiające za ochroną własności prywatnej, czyli potwierdzające prawo
do posiadania tego, co konieczne do rozwoju własnej osoby i rodziny -
niezależnie od tego, jaką konkretną formę to prawo może przyjąć - straciły
dzisiaj swą wartość. Należy to raz jeszcze z naciskiem stwierdzić zarówno
wobec przemian, jakie się dokonują na naszych oczach w systemach,
zdominowanych przez kolektywną własność środków produkcji, jak też wobec
zjawiska rosnącego ubóstwa, czy mówiąc ściślej, pozbawienia własności
prywatnej, które występują w różnych częściach świata, również tam, gdzie
panują systemy oparte na uznaniu prawa własności prywatnej. Wspomniane
przemiany i utrzymujące się ubóstwo wymagają głębszej analizy tego
problemu, której zostanie poświęcona osobna część tego Dokumentu.
7.
Razem z prawem do własności encyklika Leona XIII potwierdza również inne
niezbywalne prawa właściwe osobie ludzkiej. Wśród nich na pierwsze miejsce
wysuwa się tak ze względu na ilość poświęconego mu miejsca, jak i wagę,
jaką Papież mu przypisuje, "naturalne prawo człowieka" do zakładania
prywatnych stowarzyszeń, oznaczające przede wszystkim prawo do tworzenia
stowarzyszeń zawodowych przedsiębiorców i robotników czy też samych
robotników (19). Można tu łatwo dostrzec rację, dla której Kościół broni i
aprobuje tworzenie zrzeszeń, które powszechnie są nazywane związkami
zawodowymi; nie czyni tego bynajmniej ze względów ideologicznych ani też
ulegając sposobowi myślenia w kategoriach klasowych, lecz właśnie dlatego,
że chodzi tu o naturalne prawo istoty ludzkiej, które wyprzedza jej
integrację w społeczność polityczną. Istotnie, Państwo nie może "zabronić
ich zakładania", gdyż "Państwo istnieje nie po to, by niszczyć prawo
natury, ale by je chronić; dlatego Państwo, zakazując tworzenia takich
stowarzyszeń, podważałoby własne swoje podstawy" (20).
Wraz z tym
prawem, które - należy to podkreślić - Papież wyraźnie przyznaje
robotnikom, czy, zgodnie ze swoim językiem, "proletariuszom", równie jasno
są uznane prawa do ograniczenia liczby godzin pracy, do należnego
odpoczynku i do odmiennego traktowania dzieci i kobiet (21), jeśli chodzi
o rodzaj i czas pracy.
Biorąc pod uwagę to, co przekazała nam historia
na temat dopuszczalnej wówczas, a przynajmniej nie wykluczanej prawnie
procedury zatrudniania, nie przewidującej żadnych gwarancji ani co do
godzin pracy, ani co do warunków higienicznych środowiska, ani też nie
uwzględniającej wieku i płci kandydatów do pracy, surowość użytych przez
Papieża sformułowań staje się zrozumiała. "Ani sprawiedliwość, ani uczucie
ludzkości - pisze on - nie pozwalają wymagać takiej pracy, by umysł tępiał
od zbytniego trudu, a ciało upadało od zmęczenia". Nawiązując zaś do umowy
zmierzającej do nadania mocy prawnej tego rodzaju "stosunkom pracy",
stwierdza w sposób jeszcze bardziej precyzyjny: "W każdej umowie o pracę
między pracodawcą a pracownikiem mieści się w sposób mniej lub bardziej
wyraźny" troska o odpowiedni odpoczynek "tak długi, jak długiego czasu
trzeba na odzyskanie sił zużytych na pracę". Po czym kończy: "Byłaby
niegodziwą umowa przeciwna" (22).
8. Następnie Papież mówi o innym
prawie robotnika jako osoby. Jest to prawo do "słusznej płacy", o której
nie może decydować "wolna umowa" stron, "tak, że pracodawca wypłaciwszy
umówioną płacę, tym samym czyni zadość swoim obowiązkom i do niczego już
nie jest obowiązany" (23). Ingerencja Państwa - mówiono wówczas - nie może
dotyczyć określania tych umów, lecz jedynie zapewniać wypełnienie
zawartych w nich wyraźnie warunków. Tego rodzaju koncepcja stosunków
między pracodawcami a robotnikami, czysto pragmatyczna i podyktowana
ścisłym indywidualizmem, jest w encyklice poddana surowej krytyce, jako
sprzeczna z podwójną naturą pracy, uznanej za fakt osobowy i konieczny.
Jeśli bowiem praca, jako fakt osobowy, jest objęta przysługującym każdemu
prawem do rozporządzania własnymi zdolnościami i siłami, to jako
konieczność jest zdeterminowana przez spoczywający na każdym poważny
obowiązek zachowania życia. "Z tego to obowiązku wywodzi się - kończy
Papież - prawo do zabiegania o rzeczy potrzebne dla utrzymania życia,
których ubogiemu dostarczyć może tylko płaca otrzymana za pracę"
(24).
Płaca musi wystarczać robotnikowi na utrzymanie siebie i swojej
rodziny. "Jeśli pracownik zmuszony koniecznością albo z obawy przed
sytuacją jeszcze gorszą zgadza się na niekorzystne dla siebie warunki,
bowiem zostały one narzucone przez właściciela warsztatu czy
przedsiębiorstwa i chcąc nie chcąc muszą być przyjęte, jest to oczywistym
gwałtem, przeciwko któremu głos podnosi sprawiedliwość" (25).
Dałby
Bóg, by tych słów napisanych w czasach rozkwitu tzw. "dzikiego
kapitalizmu" nie trzeba było dzisiaj powtarzać z tą samą surowością.
Niestety wciąż jeszcze dziś można spotkać takie umowy między pracodawcami
i robotnikami, w których nie bierze się pod uwagę najbardziej
elementarnych zasad sprawiedliwości dotyczących zatrudnienia nieletnich,
zatrudnienia kobiet, liczby godzin pracy, stanu higienicznego pomieszczeń
i słusznego wynagrodzenia. Dzieje się to zaś mimo międzynarodowych
Deklaracji i Konwencji w tym zakresie (26) i wewnętrznych praw
państwowych. "Władzy publicznej" Papież przypisywał "ścisły obowiązek"
zadbania o dobrobyt pracowników, gdyż nieczynienie tego stanowi
pogwałcenie sprawiedliwości, a co więcej, nie wahał się tu mówić o
"sprawiedliwości rozdzielczej" (27).
9. Do tych praw Leon XIII dodaje
jeszcze jedno, również związane z położeniem robotników. Ze względu na
jego znaczenie pragnę je tu przypomnieć. Chodzi o prawo do swobodnego
wypełniania obowiązków religijnych. Papież mówi o nim w kontekście innych
praw i obowiązków robotników, pomimo powszechnej także w jego czasach
tendencji do traktowania pewnych kwestii jako spraw należących wyłącznie
do sfery prywatnej. Stwierdza on konieczność odpoczynku w dni świąteczne,
aby człowiek mógł kierować swoje myśli ku dobrom niebieskim i oddawać
należną cześć Bożemu Majestatowi (28). Tego prawa, zakorzenionego w
przykazaniu, nikt nie może pozbawiać człowieka: "nikomu nie wolno
znieważać bezkarnie godności ludzkiej, do której się sam Bóg z wielkim
szacunkiem odnosi", a zatem Państwo winno zapewnić robotnikowi możliwość
korzystania z tej wolności (29).
Słusznie w tym jasnym stwierdzeniu
należy widzieć zalążek zasady głoszącej prawo do wolności religijnej,
które później stało się przedmiotem licznych uroczystych Deklaracji i
Konwencji międzynarodowych (30), jak też znanej Deklaracji Soborowej i
mojego wielokrotnie powtarzanego nauczania (31). W związku z tym musimy
zadać sobie pytanie, czy obowiązujące systemy prawne, a także praktyka
panująca w społeczeństwach uprzemysłowionych skutecznie zapewniają dzisiaj
korzystanie z tego podstawowego prawa do odpoczynku świątecznego?
10.
Innym ważnym zapisem bardzo pouczającym dla naszych czasów, jest koncepcja
stosunków pomiędzy Państwem a obywatelami. Encyklika Rerum novarum poddaje
krytyce dwa systemy społeczno-ekonomiczne: socjalizm i liberalizm.
Socjalizmowi poświęca część pierwszą, w której zostaje potwierdzone prawo
do własności prywatnej. Liberalizmowi zaś nie poświęca specjalnego
rozdziału, ale - co zasługuje na uwagę - przeprowadza jego krytykę, gdy
podejmuje temat obowiązków Państwa (32). Nie może się ono ograniczać do
"starania o dobro części obywateli", to znaczy tych, którzy są bogaci i
żyją w dobrobycie, a "zaniedbywać resztę", stanowiącą niewątpliwie
przeważającą większość społeczeństwa; w przeciwnym razie zostaje naruszona
zasada sprawiedliwości, która nakazuje oddać każdemu to, co mu się należy.
"Chroniąc zaś prawa poszczególnych osób, Państwo winno mieć w sposób
szczególny na względzie maluczkich i biednych. Warstwa bowiem bogatych,
dostatkami obwarowana, mniej potrzebuje opieki Państwa; klasy natomiast
ubogie, pozbawione ochrony, jaką daje majątek, szczególniej tej opieki
potrzebują. Dlatego Państwo powinno bardzo pilnym staraniem i opieką
otoczyć pracowników najemnych, stanowiących masy ludności biednej"
(33).
Przytoczone teksty zachowują i dziś swoją wartość, zwłaszcza w
obliczu nowych form ubóstwa istniejących w świecie, także dlatego, że
zawierają stwierdzenia niezależne od jakiejkolwiek określonej koncepcji
Państwa czy jakiejś konkretnej teorii politycznej. Papież potwierdza
elementarną zasadę każdej zdrowej organizacji politycznej, to znaczy
takiej, w której jednostki, im bardziej są bezbronne w danym
społeczeństwie, tym bardziej winny być podmiotem zainteresowania i troski
innych, a zwłaszcza interwencji władzy publicznej.
Tak więc zasada,
którą dziś nazywamy zasadą solidarności, i której aktualność zarówno w
porządku wewnętrznym każdego Narodu, jak i w porządku międzynarodowym
przypomniałem w encyklice Sollicitudo rei socialis (34), jawi się jako
jedna z fundamentalnych zasad chrześcijańskiej koncepcji organizacji
społecznej i politycznej. Mówi o niej wielokrotnie Leon XIII, nazywając ją
- podobnie jak filozofia grecka - "przyjaźnią"; Pius XI używa tu niemniej
znamiennego określenia: "miłość społeczna", zaś Paweł VI, włączając do
tego pojęcia wielorakie współczesne wymiary kwestii społecznej, mówi o
"cywilizacji miłości" (35).
11. Ponowne odczytanie encykliki w świetle
współczesnej rzeczywistości pozwala właściwie ocenić stałą troskę Kościoła
i uwagę, jaką poświęca tym kategoriom osób, które zostały w sposób
szczególny umiłowane przez Pana Jezusa. Treść Dokumentu jest doskonałym
świadectwem ciągłości istnienia w Kościele tak zwanej "opcji
preferencyjnej na rzecz ubogich", określonej przeze mnie jako "specjalna
forma pierwszeństwa w praktykowaniu miłości chrześcijańskiej" (36).
Encyklika o "kwestii robotniczej" jest zatem encykliką o ubogich i o
przerażających warunkach, w jakich na skutek nowego i często gwałtownego
procesu uprzemysłowienia znalazły się ogromne rzesze ludzi. Także dzisiaj
w różnych częściach świata podobne procesy przemian gospodarczych,
społecznych i politycznych pociągają za sobą to samo zło.
Jeśli Leon
XIII apeluje do Państwa, by zgodnie z zasadami sprawiedliwości zostały
polepszone warunki życia ludzi ubogich, czyni to w słusznym przekonaniu,
że zadaniem Państwa jest czuwanie nad dobrem wspólnym i troska o to, by
wszystkie dziedziny życia społecznego, nie wyłączając gospodarki,
przyczyniały się do urzeczywistniania go, respektując słuszną autonomię
każdej z nich. Jednakże nie znaczy to, że zdaniem Papieża wszystkie
rozwiązania kwestii społecznej winny pochodzić od Państwa. Przeciwnie,
podkreśla on niejednokrotnie konieczność ograniczenia interwencji Państwa
oraz jego charakter instrumentalny, jako że jednostka, rodzina i
społeczeństwo są w stosunku do niego wcześniejsze, Państwo zaś istnieje po
to, by chronić ich prawa, bynajmniej zaś nie po to, by je tłumić
(37).
Trudno nie zauważyć aktualności tych rozważań. Do ważnego
problemu ograniczeń związanych z naturą Państwa wypadnie jeszcze powrócić;
tak wymienione tu punkty, jak zresztą wiele innych zawartych w encyklice
wskazań, są ściśle związane z kontynuowanym przez Kościół nauczaniem
społecznym, a także ze zdrową koncepcją własności prywatnej, pracy,
procesu gospodarczego, rzeczywistości państwa, a przede wszystkim samego
człowieka. Inne tematy zostaną omówione w dalszym ciągu tego Dokumentu
przy rozpatrywaniu niektórych aspektów współczesnej rzeczywistości. Trzeba
jednak już teraz wyraźnie sobie uświadomić, że tym, co stanowi wątek i w
pewnym sensie myśl przewodnią encykliki i w ogóle całej nauki społecznej
Kościoła, jest poprawna koncepcja osoby ludzkiej, jej niepowtarzalnej
wartości, płynącej stąd, że człowiek jest "jedynym na ziemi stworzeniem,
którego Bóg chciał dla niego samego" (38). Uczynił go na swój obraz i
podobieństwo (por. Rdz 1, 26), obdarzając niezrównaną godnością, którą
niejednokrotnie podkreśla encyklika. Istotnie bowiem oprócz praw, które
człowiek nabywa własną pracą, istnieją takie, które nie mają związku z
żadnym wykonanym przezeń dziełem, lecz wywodzą się z jego zasadniczej
godności jako osoby.
Rozdział II
Ku "rzeczom nowym" naszych czasów
12. Rocznica encykliki Rerum novarum nie zostałaby
należycie upamiętniona, gdyby zabrakło odniesienia jej do sytuacji
dzisiejszej. Sama zresztą treść Dokumentu skłania do rozważenia go pod tym
kątem, jako że zawarty w nim opis sytuacji historycznej oraz przewidywania
okazały się w świetle tego, co nastąpiło później, zaskakująco
trafne.
Potwierdziły to w szczególności wydarzenia ostatnich miesięcy
roku 1989 i pierwszych miesięcy roku 1990. Wydarzenia te oraz radykalne
przemiany, które po nich nastąpiły, można zrozumieć jedynie na tle
wcześniejszych sytuacji, które były poniekąd konkretnym i instytucjonalnym
urzeczywistnieniem przewidywań Leona XIII i coraz bardziej niepokojących
sygnałów dostrzeganych przez jego następców. Papież przewidział bowiem
wszystkie negatywne konsekwencje - polityczne, społeczne i gospodarcze -
ustroju społeczeństwa proponowanego przez "socjalizm", który wtedy istniał
jako filozofia społeczna i jako ruch mniej lub bardziej zorganizowany.
Można by się dziwić, że Papież rozpoczął krytykę proponowanych rozwiązań
"kwestii robotniczej" od "socjalizmu", kiedy nie występował on jeszcze,
jak to nastąpiło później, w kształcie silnego mocarstwa, dysponującego
wszelkiego rodzaju środkami. Dał on jednak właściwą ocenę
niebezpieczeństwa, jakie stanowiła dla mas nęcąca propozycja rozwiązania -
tyleż prostego, co radykalnego - ówczesnej kwestii robotniczej. Trafność
tej oceny można dostrzec szczególnie wyraźnie, gdy się rozważy, jak
straszliwej niesprawiedliwości doznawały wówczas rzesze proletariackie w
krajach od niedawna uprzemysłowionych.
Trzeba tu podkreślić dwie
rzeczy: z jednej strony ogromną przenikliwość Papieża, pozwalającą
dostrzec z całą ostrością rzeczywiste położenie proletariuszy - mężczyzn,
kobiet i dzieci; z drugiej strony nie mniejszą zdolność przewidzenia
całego zła, jakie miało przynieść rozwiązanie, które pod pozorem
odwrócenia sytuacji ubogich i bogatych w rzeczywistości działało na szkodę
tych, którym obiecywało pomoc. Lekarstwo miało się w ten sposób okazać
gorsze od samej choroby. Wskazując istotę współczesnego sobie socjalizmu w
zniesieniu własności prywatnej, Leon XIII sięgnął do sedna
zagadnienia.
Warto raz jeszcze odczytać z uwagą jego słowa:
"Socjaliści, wznieciwszy zazdrość mniemają, że dla usunięcia przepaści
między nimi znieść trzeba prywatną własność, a zastąpić ją wspólnym
posiadaniem dóbr materialnych (...). Przez tę przemianę (...) spodziewają
się uleczyć obecne zło (niesprawiedliwy podział bogactw i nędzę
proletariatu). (...) To jednak nie rozwiąże trudności, a samej klasie
robotników przyniesie w rezultacie szkodę. Pogląd ten jest ponadto
niesprawiedliwy; zadaje bowiem gwałt prawnym właścicielom, psuje ustrój
państwa i do głębi wzburza społeczeństwo" (39). Nie można było lepiej
ukazać szkód, jakie miał wyrządzić tego rodzaju socjalizm, stając się
systemem państwowym, znanym później pod nazwą "socjalizmu
realnego".
13. Pogłębiając obecnie refleksję oraz nawiązując do tego,
co zostało powiedziane w encyklikach Laborem exercens i Sollicitudo rei
socialis, musimy dodać, że podstawowy błąd socjalizmu ma charakter
antropologiczny. Rozpatruje on bowiem pojedynczego człowieka jako zwykły
element i cząstkę organizmu społecznego, tak że dobro jednostki zostaje
całkowicie podporządkowane działaniu mechanizmu ekonomiczno-społecznego; z
drugiej strony utrzymuje on, że dobro jednostki można urzeczywistnić nie
uwzględniając jej samodzielnego wyboru i niezależnie od przyjęcia przez
nią w sposób indywidualny i wyłączny odpowiedzialności za dobro czy zło.
Człowiek zostaje w ten sposób utożsamiony z pewnym zespołem relacji
społecznych, a jednocześnie zanika pojęcie osoby jako samodzielnego
podmiotu decyzji moralnych, który podejmując je, tworzy porządek
społeczny. Skutkiem tej błędnej koncepcji osoby jest deformacja prawa,
które określa zakres wolności człowieka, a także sprzeciw wobec własności
prywatnej. Człowiek bowiem, pozbawiony wszystkiego, co mógłby "nazwać
swoim" oraz możliwości zarabiania na życie dzięki własnej
przedsiębiorczości, staje się zależny od machiny społecznej i od tych,
którzy sprawują nad nią kontrolę, co utrudnia mu znacznie zrozumienie swej
godności jako osoby i zamyka drogę do tworzenia autentycznej ludzkiej
wspólnoty.
Z chrześcijańskiej koncepcji osoby wypływa natomiast w
sposób konieczny właściwa wizja społeczeństwa. Według Rerum novarum i
całej nauki społecznej Kościoła, wyrazem społecznej natury człowieka nie
jest jedynie Państwo, ale także różne grupy pośrednie, poczynając od
rodziny, a kończąc na wspólnotach gospodarczych, społecznych, politycznych
i kulturalnych, które jako przejaw tejże ludzkiej natury posiadają -
zawsze w ramach dobra wspólnego - swą własną autonomię. To właśnie
nazwałem "podmiotowością" społeczeństwa, która wraz z podmiotowością
jednostki, została unicestwiona przez "socjalizm realny" (40).
Jeśli
zapytamy dalej, skąd bierze się ta błędna koncepcja natury osoby i
"podmiotowości" społeczeństwa, musimy odpowiedzieć, że pierwszym jej
źródłem jest ateizm. Odpowiadając na wezwanie Boga, zawarte w samym
istnieniu rzeczy, człowiek uświadamia sobie swą transcendentną godność.
Każdy człowiek winien sam dać tę odpowiedź, która jest szczytem jego
człowieczeństwa, i żaden mechanizm społeczny czy kolektywny podmiot nie
może go zastąpić. Negacja Boga pozbawia osobę jej fundamentu, a w
konsekwencji prowadzi do takiego ukształtowania porządku społecznego, w
którym ignorowana jest godność i odpowiedzialność osoby.
Ateizm, o
którym mowa, jest zresztą ściśle związany z oświeceniowym racjonalizmem,
który pojmuje rzeczywistość ludzką i społeczną w sposób mechanistyczny.
Zostaje w ten sposób zanegowana najgłębsza intuicja prawdziwej wielkości
człowieka, jego transcendencja wobec świata rzeczy oraz napięcie, jakie
odczuwa on w swoim sercu pomiędzy pragnieniem pełni dobra a własną
niezdolnością do osiągnięcia go, przede wszystkim zaś zostaje zanegowana
wynikająca stąd potrzeba zbawienia.
14. Te ateistyczne korzenie
decydują też o wyborze środków działania właściwym dla socjalizmu, który
zostaje potępiony w Rerum novarum. Mamy tu na myśli walkę klas. Papież nie
zamierza oczywiście potępiać każdej i jakiejkolwiek formy konfliktowości
społecznej: Kościół dobrze wie, że w historii nieuchronnie powstają
konflikty interesów pomiędzy różnymi grupami społecznymi i że wobec nich
chrześcijanin musi często zająć stanowisko zdecydowane i konsekwentne.
Encyklika Laborem exercens jednoznacznie uznała pozytywną rolę konfliktu,
gdy jest on przejawem "walki o sprawiedliwość społeczną" (41); już w
encyklice Quadragesimo anno czytamy: "Walka klas bowiem, jeśli się z niej
wykluczy gwałty i nienawiść w stosunku do drugiej strony, przemienia się
powoli w szlachetne współzawodnictwo, oparte na dążeniu do
sprawiedliwości" (42).
Tym, co zostaje potępione w walce klas, jest
raczej idea konfliktu nie ograniczonego żadnymi względami natury etycznej
czy prawnej, który odrzuca poszanowanie godności osoby w drugim człowieku,
a w następstwie i w sobie samym; taki konflikt wyklucza zatem wszelkie
rozsądne porozumienie, a jego celem nie jest już ogólne dobro
społeczeństwa, ale korzyści określonej grupy społecznej, która stawia
własny interes ponad dobro wspólne i dąży do zniszczenia wszystkiego, co
jej się przeciwstawia. Jest to, jednym słowem, przeniesiona na płaszczyznę
wewnętrznej konfrontacji pomiędzy grupami społecznymi doktryna "wojny
totalnej", którą militaryzm i imperializm owej epoki narzucały w
dziedzinie stosunków międzynarodowych. Doktryna ta, dążąc do znalezienia
właściwej równowagi pomiędzy interesami różnych Narodów, zastępowała
doktrynę bezwzględnego dążenia do własnej przewagi poprzez zniszczenie
siłą oporu przeciwnika dokonywane wszelkimi środkami, nie wyłączając
kłamstwa, terroru wobec ludności cywilnej, broni masowego zniszczenia
(którą właśnie w tamtych latach zaczynano projektować). Walka klas w
znaczeniu marksistowskim oraz militaryzm mają zatem te same korzenie:
ateizm i pogardę dla osoby ludzkiej, które dają pierwszeństwo zasadzie
siły przed zasadą słuszności i prawa.
15. Encyklika Rerum novarum
przeciwstawia się upaństwowieniu środków produkcji, które uczyniłoby z
każdego obywatela jeden z trybów machiny Państwa. Równie zdecydowanie
poddaje krytyce koncepcję Państwa pozostawiającego dziedzinę gospodarki
całkowicie poza zasięgiem swego zainteresowania i oddziaływania.
Niewątpliwie istnieje sfera uzasadnionej autonomii gospodarki, w którą
Państwo nie powinno ingerować. Ma ono jednak obowiązek określania ram
prawnych, wewnątrz których rozwijają się relacje gospodarcze, i w ten
sposób stworzenia podstawowych warunków wolnej ekonomii, która zakłada
pewną równość pomiędzy stronami, tak że jedna z nich nie może być na tyle
silniejsza od drugiej, by ją praktycznie zniewolić (43).
W tej
dziedzinie encyklika Rerum novarum wskazuje drogę właściwych reform, które
przywróciłyby pracy jej godność wolnej działalności człowieka. Wymagają
one przyjęcia odpowiedzialności przez społeczeństwo i państwo, przede
wszystkim w celu obrony pracownika przed widmem bezrobocia. Historycznie
zostało to urzeczywistnione na dwa prowadzące do zbieżnych rezultatów
sposoby: przez politykę gospodarczą, mającą na celu zapewnienie równowagi
wzrostu i stworzenie warunków pełnego zatrudnienia oraz przez
ubezpieczenie społeczne bezrobotnych i politykę przekwalifikowania
zawodowego, która ułatwia przepływ pracowników z sektorów przechodzących
kryzys do innych, rozwijających się pomyślnie.
Społeczeństwo i Państwo
winny ponadto gwarantować taki poziom zarobków, by wystarczały one na
utrzymanie pracownika i jego rodziny, a także pozwalały na gromadzenie
pewnych oszczędności. Należy zatem dokładać starań, by doskonalić
umiejętności i uzdolnienia pracowników i w ten sposób czynić ich pracę
coraz lepszą i bardziej wydajną; ale potrzeba też nieustannej czujności i
odpowiednich praw, by wyeliminować haniebne zjawiska wyzysku, przede
wszystkim względem pracowników najsłabszych, imigrantów czy żyjących na
marginesie społecznym. Niezmiernie ważna w tej dziedzinie jest rola
związków zawodowych, które zawierając kontrakty, ustalają dolną granicę
zarobków i warunki pracy.
Wreszcie zagwarantować trzeba respektowanie
"ludzkiego" czasu pracy i odpoczynku, a także prawa do wyrażania własnej
osobowości w miejscu pracy, przy czym w żaden sposób nie może być
naruszona wolność sumienia pracownika czy jego godność. Również tutaj
przypomnieć należy rolę związków zawodowych, nie tylko jako instrumentu
pertraktacji, ale również jako "miejsca" wyrażania podmiotowości
pracowników. Służą one rozwijaniu autentycznej kultury pracy i pomagają
pracownikom uczestniczyć w sposób w pełni ludzki w życiu przedsiębiorstwa
(44).
Do osiągnięcia tych celów Państwo winno się przyczyniać zarówno
bezpośrednio, jak i pośrednio. Pośrednio i zgodnie z zasadą pomocniczości,
stwarzając warunki sprzyjające swobodnej działalności gospodarczej, która
mogłaby zaofiarować wiele miejsc pracy i źródeł zamożności. Bezpośrednio i
zgodnie z zasadą solidarności, ustalając w obronie słabszego pewne
ograniczenia autonomii tych, którzy ustalają warunki pracy; a w każdym
przypadku zapewniając minimum środków utrzymania pracownikowi bezrobotnemu
(45).
Encyklika i nauka społeczna z nią związana wpłynęły na
wielorakie przemiany, jakie dokonały się na przełomie XIX i XX wieku.
Wpływ ten odzwierciedlają liczne reformy wprowadzone w dziedzinie opieki
społecznej, emerytur, ubezpieczenia od chorób i zapobiegania wypadkom w
ramach większego poszanowania praw ludzi pracy (46).
16. Reformy te
zostały w części zrealizowane przez Państwa, ale w walce o ich
przeprowadzenie ważną rolę odegrała działalność Ruchu robotniczego.
Zrodzony jako reakcja świadomości moralnej na niesprawiedliwość i krzywdę,
rozwinął on szeroką działalność związkową i reformistyczną, wolną od
ideologicznych mrzonek, a bliższą codziennym potrzebom ludzi pracy; w tej
sferze jego wysiłki łączyły się często z wysiłkami chrześcijan,
zmierzającymi do polepszenia warunków życia pracowników. Później ruch ten
został w pewnej mierze zdominowany właśnie przez ideologię marksistowską,
przeciwko której występowała encyklika Rerum novarum.
Reformy te były
też wynikiem nieskrępowanego procesu samoorganizowania się społeczeństwa;
wytworzył on skuteczne mechanizmy solidarności, dzięki którym możliwy stał
się wzrost gospodarczy w większym stopniu respektujący wartości osoby.
Trzeba tu przypomnieć różnorodną działalność, podejmowaną także przez
wielu chrześcijan, a związaną z zakładaniem spółdzielni wytwórczych,
spożywców oraz spółdzielni kredytowych, z rozwijaniem oświaty ludowej i
kształcenia zawodowego, z tworzeniem eksperymentalnych form udziału w
życiu przedsiębiorstwa i całego społeczeństwa.
Spojrzenie w przeszłość
każe nam więc dziękować Bogu za to, że wielka encyklika nie pozostała bez
oddźwięku w sercach ludzkich i skłoniła do działania na rzecz dobra
bliźnich. Tym niemniej trzeba uznać, że zawarte w niej profetyczne orędzie
nie zostało w całości przyjęte przez ludzi tamtych czasów i to właśnie
stało się przyczyną wielkich nieszczęść.
17. Czytając encyklikę w
kontekście całego bogatego nauczania Papieża Leona XIII (47) zauważamy, że
ukazuje ona w istocie rzeczy konsekwencje w dziedzinie
gospodarczo-społecznej błędu mającego szerszy zasięg. Błąd ten - jak już
powiedzieliśmy - kryje się w koncepcji ludzkiej wolności oderwanej od
posłuszeństwa prawdzie, a zatem również od obowiązku poszanowania praw
innych ludzi. Treścią wolności staje się wówczas miłość samego siebie
posunięta aż do wzgardzenia Bogiem i bliźnim, miłość, która prowadzi do
bezgranicznej afirmacji własnej korzyści i nie daje się ograniczyć żadnymi
nakazami sprawiedliwości (48).
Ten właśnie błąd doprowadził do
skrajnych konsekwencji w serii tragicznych wojen, które wstrząsnęły Europą
i światem między rokiem 1914 a 1945. Źródłem tych wojen był militaryzm i
agresywny nacjonalizm oraz związane z nimi formy totalitaryzmu, a także
walka klas, konflikty wewnętrzne i ideologiczne. Bez straszliwego ładunku
nienawiści i uraz, narosłego wskutek tak licznych niesprawiedliwości w
stosunkach międzynarodowych oraz wewnątrz poszczególnych Państw, nie
byłyby możliwe wojny tak okrutne, angażujące energie wielkich Krajów,
podczas których nie cofnięto się przed pogwałceniem najświętszych praw
ludzkich, zaplanowano i zrealizowano zagładę całych Narodów i grup
społecznych. Przypomnijmy tu w szczególności Naród żydowski, którego
straszliwy los stał się symbolem aberracji, do jakiej może dojść człowiek,
gdy zwróci się przeciwko Bogu.
Jednakże nienawiść i niesprawiedliwość
opanowują całe Narody i popychają je do działania tylko wówczas, gdy są
uwierzytelniane i organizowane przez ideologie, które opierają się na
nich, zamiast na prawdzie o człowieku (49). Encyklika Rerum novarum
przeciwstawiła się ideologiom nienawiści i ukazała drogę eliminacji
przemocy i uraz poprzez sprawiedliwość. Oby pamięć owych straszliwych
wydarzeń kierowała działaniami wszystkich ludzi, a w szczególności
rządzących Narodami w naszych czasach, w których inne niesprawiedliwości
podsycają nowe nienawiści i gdy rodzą się już nowe ideologie sławiące
przemoc.
18. Co prawda, od roku 1945 na kontynencie europejskim broń
zamilkła; jednak trzeba pamiętać, że prawdziwy pokój nigdy nie jest
wynikiem zwycięstwa militarnego, ale zakłada przezwyciężenie przyczyn
wojny i autentyczne pojednanie między Narodami. Tymczasem istniejąca przez
wiele lat w Europie i w świecie sytuacja była raczej nieobecnością wojny,
aniżeli autentycznym pokojem. Połowa kontynentu znalazła się pod rządami
dyktatury komunistycznej, druga zaś połowa, zagrożona tym samym
niebezpieczeństwem, organizowała system obrony przed nim. Liczne Narody,
tracąc możliwość decydowania o sobie, zostają zamknięte w dławiących
granicach imperium, dążącego do zniszczenia ich pamięci historycznej i
wiekowych korzeni ich kultury. W konsekwencji tych przemocą dokonanych
podziałów ogromne masy ludzi zostają zmuszone do opuszczenia swej ziemi i
są przymusowo deportowane.
Szalony wyścig zbrojeń pochłania zasoby
konieczne do rozwoju gospodarki wewnętrznej oraz do pomocy Krajom
najuboższym. Postęp naukowy i technologiczny, który powinien przyczynić
się do dobrobytu człowieka, zostaje przekształcony w narzędzie wojny:
nauka i technika są wykorzystywane do produkcji broni wciąż doskonalonych
i coraz bardziej niszczących, równocześnie zaś od ideologii, będącej
wynaturzeniem autentycznej filozofii, żąda się doktrynalnych
usprawiedliwień dla nowej wojny. Wojna jest nie tylko oczekiwana i
przygotowywana, ale w wielu częściach świata rzeczywiście wybuchają walki,
prowadzące do ogromnego rozlewu krwi. Logika bloków i imperiów, piętnowana
w Dokumentach Kościoła, a ostatnio w encyklice Sollicitudo rei socialis
(50), sprawia, że spory i konflikty, pojawiające się w krajach Trzeciego
Świata, są systematycznie podsycane i wykorzystywane dla stwarzania
trudności przeciwnikowi.
Grupy ekstremistyczne, usiłujące rozwiązywać
te spory zbrojnie, z łatwością znajdują polityczne i militarne poparcie,
otrzymują broń i wojenne przeszkolenie, gdy tymczasem ci, którzy zabiegają
o znalezienie rozwiązań pokojowych i humanitarnych, z poszanowaniem
słusznych interesów wszystkich zainteresowanych stron, pozostają
osamotnieni i często padają ofiarą przeciwników. Prowizoryczny charakter
pokoju, który nastąpił po drugiej wojnie światowej, stanowił także jedną z
głównych przyczyn militaryzacji wielu krajów Trzeciego Świata, toczących
się tam bratobójczych walk, szerzenia się terroryzmu i coraz bardziej
barbarzyńskich środków walki polityczno-militarnej. Nad całym wreszcie
światem zawisła groźba wojny atomowej, która może doprowadzić do zagłady
ludzkości. Nauka, użyta do celów militarnych, oddaje w ręce nienawiści,
podsycanej przez ideologie, narzędzie rozstrzygające. Ale wojna może
prowadzić nie do zwycięstwa jednych i przegranej drugich, lecz do
samobójstwa ludzkości. Należy więc odrzucić wiodącą do niej logikę oraz
samą koncepcję, według której walka zmierzająca do zniszczenia
przeciwnika, sprzeczność interesów i wojna to czynniki rozwoju i postępu
historii (51). Świadome odrzucenie tej koncepcji niezawodnie prowadzi do
załamania się zarówno logiki "wojny totalnej", jak i logiki "walki
klas".
19. W chwili jednak zakończenia drugiej wojny światowej
świadomość takiego rozwoju sytuacji dopiero zaczyna się kształtować, a
tym, co absorbuje uwagę, jest rozprzestrzenienie się komunistycznego
totalitaryzmu na ponad połowę Europy i inne obszary świata. Wojna, która
powinna była przywrócić wolność i odbudować prawa narodów, zakończyła się
nie osiągnąwszy tych celów; co więcej, sytuacja wielu narodów, zwłaszcza
tych, które najbardziej ucierpiały, wyraźnie pozostaje z owymi celami w
sprzeczności. Można powiedzieć, że sytuacja ta spotkała się z różnymi
reakcjami.
W niektórych krajach i w pewnych dziedzinach podjęto
konstruktywny wysiłek odbudowy po zniszczeniach wojennych społeczeństwa
demokratycznego, rządzącego się sprawiedliwością społeczną, która pozbawia
komunizm rewolucyjnego potencjału w postaci wyzyskiwanych i uciskanych
rzesz ludzkich. Próby te polegają zwykle na staraniach o utrzymanie
mechanizmów wolnego rynku, zapewnienie - poprzez stabilność pieniądza i
pewność stosunków społecznych - warunków stałego i zdrowego rozwoju
gospodarczego, który ludziom pozwala własną pracą budować lepszą
przyszłość dla siebie i dla swych dzieci. Równocześnie kraje te starają
się o to, by mechanizmy rynkowe nie stały się jedynym punktem odniesienia
dla życia społeczeństwa i dążą do poddania ich kontroli społecznej, która
by urzeczywistniała zasadę powszechnego przeznaczenia dóbr ziemi.
Stosunkowo liczne możliwości pracy, istnienie solidnego systemu
ubezpieczeń społecznych i przysposobienia zawodowego, wolność zrzeszania
się oraz skuteczna działalność związków zawodowych, zabezpieczenie w
przypadku bezrobocia, środki zapewniające demokratyczny udział w życiu
społecznym w tym kontekście sprawiają, że praca przestaje być "towarem", i
zapewniają godne jej wykonywanie.
Istnieją też inne siły społeczne i
nurty ideowe, które przeciwstawiają się marksizmowi, tworząc systemy
"bezpieczeństwa narodowego", zmierzając do drobiazgowej kontroli całego
społeczeństwa dla uniemożliwienia infiltracji marksistowskiej. Stawiając
bardzo wysoko i zwiększając siłę Państwa, mają one ustrzec społeczności
przed komunizmem, jednak czyniąc tak, narażają się na poważne ryzyko
zniszczenia tej wolności i tych wartości osoby ludzkiej, w imię których
należy mu się przeciwstawiać.
Inną jeszcze praktyczną formę odpowiedzi
na komunizm stanowi społeczeństwo dobrobytu albo społeczeństwo
konsumpcyjne. Dąży ono do zadania klęski marksizmowi na terenie czystego
materializmu, poprzez ukazanie, że społeczeństwo wolnorynkowe może dojść
do pełniejszego aniżeli komunizm zaspokojenia materialnych potrzeb
człowieka, pomijając przy tym wartości duchowe.
Jeżeli w rzeczywistości
prawdą jest, że ten model społeczny uwydatnia niepowodzenie marksizmu w
swoich zamiarach zbudowania nowego i lepszego społeczeństwa, to
równocześnie, na tyle na ile odmawia moralności, prawu, kulturze i religii
autonomicznego istnienia i wartości, spotyka się z marksizmem w dążeniu do
całkowitego sprowadzenia człowieka do dziedziny ekonomicznej i
zaspokojenia potrzeb materialnych.
20. W tym samym okresie dokonuje się
rozległy proces "dekolonizacji", w wyniku którego liczne kraje uzyskują
lub odzyskują niepodległość i prawo do swobodnego samostanowienia.
Jednakże w chwili formalnego odzyskania państwowej suwerenności kraje te
często rozpoczynają dopiero budowanie autentycznej niepodległości. W
rzeczywistości bowiem decydujące dziedziny gospodarki pozostają jeszcze w
rękach wielkich przedsiębiorstw zagranicznych, które nie chcą w trwały
sposób wiązać się z rozwojem goszczącego je kraju; nawet polityka znajduje
się pod kontrolą obcych sił, podczas gdy w granicach Państwa żyją obok
siebie grupy plemienne, które nie połączyły się jeszcze w jedną
autentyczną wspólnotę narodową. Ponadto brakuje ludzi kompetentnych,
zdolnych do kierowania w sposób profesjonalny, uczciwy i właściwy
funkcjonowaniem aparatu państwowego, brak również osób umiejących wydajnie
i odpowiedzialnie kierować gospodarką. W tej sytuacji wielu uważa, że
marksizm mógłby być jakby krótszą drogą do zbudowania narodu i państwa, i
stąd rodzą się różne odmiany socjalizmu o specyficznym charakterze
narodowym. W ten sposób w wielu różnorodnych ideologiach mieszają się
słuszne wymogi narodowego wyzwolenia, rozmaite formy nacjonalizmu i
militaryzmu, zasady zaczerpnięte ze starych tradycji ludowych,
niejednokrotnie zgodne z chrześcijańską nauką społeczną, a także pojęcia
marksistowsko-leninowskie.
21. Trzeba wreszcie przypomnieć, że po
drugiej wojnie światowej i jako reakcja na jej okrucieństwa upowszechniła
się żywsza świadomość praw człowieka, co znalazło wyraz w różnych
Dokumentach międzynarodowych (52) i - można powiedzieć - w wypracowaniu
nowego "prawa Narodów", w co Stolica Apostolska wniosła swój trwały wkład.
Punktem oparcia dla tego procesu stała się Organizacja Narodów
Zjednoczonych. Wzrosła nie tylko świadomość prawa jednostek, ale i praw
narodów, a jednocześnie lepiej zrozumiano konieczność działania na rzecz
przywrócenia poważnie zachwianej równowagi pomiędzy różnymi strefami
geograficznymi świata, co w pewnym sensie przeniosło centrum kwestii
społecznej z płaszczyzny narodowej na międzynarodową (53).
Konstatując
z zadowoleniem postępy tego procesu, nie można jednak przemilczeć faktu,
że całościowy bilans różnego rodzaju poczynań politycznych, mających na
celu wspieranie rozwoju, nie zawsze jest pozytywny. Ponadto Organizacji
Narodów Zjednoczonych dotąd się nie udało wypracować skutecznych środków,
które w miejsce wojny byłyby w stanie rozwiązywać konflikty
międzynarodowe. Wydaje się, iż jest to najpilniejszy problem, który
wspólnota międzynarodowa musi jeszcze rozwiązać.
Rozdział III
Rok 1989
22. Na tle opisanej tu sytuacji w świecie, która została
już obszernie przedstawiona w encyklice Sollicitudo rei socialis, można
docenić znaczenie nieoczekiwanych i wiele obiecujących wydarzeń ostatnich
lat. Ich punktem kulminacyjnym były niewątpliwie wydarzenia roku 1989 w
krajach Europy środkowej i wschodniej, ale obejmują one okres dłuższy i
szerszy horyzont geograficzny. W ciągu lat osiemdziesiątych stopniowo
upadają w niektórych krajach Ameryki Łacińskiej, a także Afryki i Azji,
dyktatorskie rządy ucisku; inne Kraje podejmują trudny, ale owocny proces
przechodzenia ku formom politycznym bardziej sprawiedliwym i zapewniającym
obywatelom pełniejszy udział w życiu kraju. Ważnym, a nawet decydującym
czynnikiem tego procesu była działalność Kościoła w obronie i dla
umocnienia praw człowieka: w środowiskach, które znalazły się pod silnym
wpływem ideologii, gdzie przynależność do określonej grupy zacierała
świadomość powszechnej ludzkiej godności, Kościół głosił z prostotą i
mocą, że każdy człowiek - niezależnie od osobistych przekonań - nosi w
sobie obraz Boga, a zatem zasługuje na szacunek. Z takim stanowiskiem
identyfikowała się często znaczna większość Narodu, co prowadziło do
poszukiwania form walki i rozwiązań politycznych bardziej uwzględniających
godność osoby.
Z tego procesu historycznego wyłoniły się nowe formy
demokracji, których kruche jeszcze struktury polityczne i społeczne
pozwalają żywić nadzieję na przemiany, choć obciążone są hipoteką wielu
jaskrawych niesprawiedliwości i krzywd, a także zrujnowaną gospodarką i
głębokimi konfliktami społecznymi. Dziękując wraz z całym Kościołem Bogu
za świadectwo, niejednokrotnie heroiczne, jakie liczni Pasterze, całe
wspólnoty chrześcijańskie, poszczególni wierni i inni ludzie dobrej woli
składali w tych trudnych warunkach, modlę się, aby wspierał On wszystkie
wysiłki zmierzające do budowania lepszej przyszłości. Odpowiedzialność za
to spoczywa nie tylko na obywatelach poszczególnych krajów, ale na
wszystkich chrześcijanach i ludziach dobrej woli. Chodzi o to, by ukazać,
że złożone problemy tych narodów można rozwiązać metodą dialogu i
solidarności, a nie walką czy wojną zmierzającą do zniszczenia
przeciwnika.
23. Wśród licznych przyczyn upadku systemów ucisku
niektóre zasługują na szczególne przypomnienie. Decydującym czynnikiem,
który dał początek zmianom, było niewątpliwie pogwałcenie praw pracy. Nie
można zapominać, że zasadniczy kryzys ustrojów, które chcą uchodzić za
formę rządów czy wręcz za dyktaturę robotników, rozpoczął się wielką akcją
protestu, podjętą w Polsce w imię solidarności. Rzesze robotników
pozbawiły prawomocności ideologię, która chce przemawiać w ich imieniu, a
czerpiąc z własnego trudnego doświadczenia pracy i ucisku odnalazły czy
niejako odkryły na nowo pojęcia i zasady nauki społecznej
Kościoła.
Zasługuje dalej na podkreślenie fakt, że do upadku tego
"bloku", czy imperium doprowadza prawie wszędzie walka pokojowa, która
posługuje się jedynie bronią prawdy i sprawiedliwości. Podczas gdy
marksizm uważał, że jedynie zaostrzając sprzeczności społeczne, można je
rozwiązać poprzez gwałtowne starcie, to walka, która doprowadziła do
upadku marksizmu, poszukuje wytrwale wszelkich dróg pertraktacji i
dialogu, daje świadectwo prawdzie, odwołuje się do sumienia przeciwnika i
usiłuje rozbudzić w nim poczucie wspólnej ludzkiej godności.
Wydawało
się, że porządkiem europejskim, który wyłonił się z drugiej wojny
światowej i został usankcjonowany przez układy jałtańskie, mogła
wstrząsnąć jedynie kolejna wojna. Tymczasem został on przezwyciężony
wysiłkiem ludzi, którzy nie uciekali się do przemocy, zaś odmawiając
konsekwentnie ustąpienia przed potęgą siły, zawsze umieli znaleźć
skuteczne formy świadczenia o prawdzie. Taka postawa rozbroiła
przeciwnika, gdyż przemoc musi się zawsze usprawiedliwiać kłamstwem,
przybierać fałszywe pozory obrony jakiegoś prawa czy odpowiedzi na czyjąś
groźbę (54). Nie przestaję dziękować Bogu, że wsparł ludzkie serca w
czasie tej trudnej próby i proszę Go, aby ten przykład był naśladowany w
innych miejscach i w innych okolicznościach; by ludzie nauczyli się
walczyć o sprawiedliwość bez uciekania się do przemocy, wyrzekając się
walki klas w sporach wewnętrznych i wojny w konfliktach
międzynarodowych.
24. Drugim czynnikiem kryzysu jest niewątpliwie
niesprawność systemu gospodarczego, której nie należy rozpatrywać jedynie
jako problemu technicznego, ale raczej należy widzieć w tym następstwo
pogwałcenia praw człowieka do inicjatywy, do własności i do wolności w
dziedzinie ekonomicznej. Z tym aspektem należy z kolei połączyć wymiar
kulturowy i narodowy: nie można zrozumieć człowieka, analizując jedynie
jego aktywność gospodarczą, tak jak nie można go określić tylko na
podstawie jego przynależności klasowej. Zrozumienie człowieka jest
bardziej wyczerpujące, gdy widzi się go w kontekście kultury, poprzez
język, historię i postawy przyjmowane wobec podstawowych faktów
egzystencjalnych, takich jak narodziny, miłość, praca, śmierć. Osią każdej
kultury jest postawa człowieka wobec największej tajemnicy: tajemnicy
Boga. Kultury poszczególnych narodów są w istocie rzeczy różnymi
odpowiedziami na pytanie o sens osobistej egzystencji: gdy to pytanie
zostanie uchylone, kultura i życie moralne Narodów ulegają rozkładowi.
Dlatego walka w obronie pracy została spontanicznie połączona z walką o
kulturę i prawa narodowe.
Prawdziwą jednakże przyczyną tych "rzeczy
nowych" jest pustka duchowa wytworzona przez ateizm, który pozostawił
młode pokolenia bez drogowskazów, a nierzadko doprowadzał do tego, iż w
nieustannym poszukiwaniu własnej tożsamości i sensu życia odkrywały one na
nowo religijne korzenie kultury swych narodów oraz samą osobę Chrystusa,
jako adekwatną egzystencjalnie odpowiedź na pragnienie dobra, prawdy i
życia, obecne w sercu każdego człowieka. Poszukiwanie to czerpało energię
ze świadectwa ludzi, którzy w trudnych warunkach i pośród prześladowań
pozostali wierni Bogu. Marksizm zapowiadał, że wykorzeni potrzebę Boga z
serca człowieka, ale rzeczywistość dowiodła, że nie da się tego dokonać,
nie zadając gwałtu ludzkiemu sercu.
25. Wydarzenia roku 1989 są
przykładem zwycięstwa woli dialogu i ducha ewangelicznego w zmaganiach z
przeciwnikiem, który nie czuje się związany zasadami moralnymi: są zatem
przestrogą dla tych, którzy w imię realizmu politycznego chcą usunąć z
areny politycznej prawo i moralność. Nie ulega wątpliwości, że walka,
która doprowadziła do przemian roku 1989, wymagała wielkiej przytomności
umysłu, umiarkowania, cierpień i ofiar. W pewnym sensie zrodziła się ona z
modlitwy i z pewnością byłaby nie do pomyślenia bez nieograniczonego
zaufania Bogu, który jest Panem historii i sam kształtuje serce człowieka.
Łącząc własne cierpienia za prawdę i za wolność z cierpieniem Chrystusa na
Krzyżu, człowiek może dokonać cudu pokoju i uczy się dostrzegać wąska
nieraz ścieżkę pomiędzy małodusznością, która ulega złu, a przemocą, która
chce je zwalczać, a w rzeczywistości je pomnaża.
Nie można jednak
pomijać niezliczonych uwarunkowań, w których urzeczywistnia się wolność
pojedynczego człowieka: to prawda, że wpływają one na wolność, ale nie
determinują jej do końca; ułatwiają albo utrudniają korzystanie z niej,
ale nie mogą jej zniszczyć. Lekceważenie natury człowieka, stworzonego dla
wolności, jest nie tylko niedozwolone z punktu widzenia etycznego, ale i
praktycznie niemożliwe. Gdzie organizacja społeczeństwa ogranicza czy
wręcz eliminuje sferę wolności, przysługującej obywatelom, tam życie
społeczne ulega stopniowemu rozkładowi i zamiera.
Ponadto człowiek
stworzony do wolności nosi w sobie ranę grzechu pierworodnego, który stale
pociąga go ku złu i sprawia, że potrzebuje on odkupienia. Nauka ta jest
nie tylko integralną częścią chrześcijańskiego Objawienia, ale ma również
dużą wartość hermeneutyczną gdyż pozwala zrozumieć ludzką rzeczywistość.
Człowiek dąży do dobra, ale jest również zdolny do zła; potrafi wznieść
się ponad swoją doraźną korzyść, pozostając jednak do niej przywiązany.
Porządek społeczny będzie tym trwalszy, im w większej mierze będzie
uwzględniał ten fakt i nie będzie przeciwstawiał korzyści osobistej
interesowi społeczeństwa jako całości, a raczej szukać będzie sposobów ich
owocnej koordynacji. W istocie, tam gdzie indywidualny zysk jest przemocą
zniesiony, zastępuje się go ciężkim systemem biurokratycznej kontroli,
który pozbawia człowieka inicjatywy i zdolności twórczej. Gdy ludzie
sądzą, że posiedli tajemnice doskonałej organizacji społecznej, która
eliminuje zło, sądzą także, iż mogą stosować wszelkie środki, także
przemoc czy kłamstwo, by ją urzeczywistnić. Polityka staje się wówczas
"świecką religią", która łudzi się, że buduje w ten sposób raj na ziemi.
Żadnego jednak wyposażonego w organizację polityczną społeczeństwa, które
posiada własną autonomię i prawa (55), nie można nigdy mylić z Królestwem
Bożym. Ewangeliczna przypowieść o dobrym nasieniu i chwaście (por. Mt 13,
24-30. 36-43) uczy nas, że jedynie Bóg może oddzielać tych, którzy należą
do Królestwa, od tych, którzy należą do Złego, i że tego rodzaju sąd
będzie miał miejsce na końcu czasów. Roszcząc sobie prawo do formułowania
tego sądu już teraz, człowiek stawia siebie na miejscu Boga i sprzeciwia
się Jego cierpliwości.
Dzięki ofierze Chrystusa na Krzyżu zwycięstwo
Królestwa Bożego dokonało się raz na zawsze, niemniej jednak chrześcijanin
musi walczyć z pokusami i z siłami zła. Dopiero na końcu dziejów Pan
powróci w chwale na sąd ostateczny (por. Mt 25, 31) i ustanowi nowe
niebiosa i nową ziemię (por. 2 P 3, 13; Ap 21, 1), dopóki jednak trwa
czas, w sercu ludzkim wciąż toczy się walka pomiędzy dobrem a
złem.
Nauczanie Pisma Świętego o losach Królestwa Bożego nie pozostaje
bez związku z życiem społeczności doczesnych, które - zgodnie z tym
określeniem - istnieją w czasie i w konsekwencji znamionuje je
niedoskonałość i przemijalność. Królestwo Boże obecne w świecie, nie będąc
ze świata, oświeca porządek społeczności ludzkiej, a energie łaski
przenikają go i ożywiają. W ten sposób można lepiej zrozumieć potrzeby
społeczeństwa godnego człowieka, naprawić wypaczenia, zachęcać do
odważnego działania w służbie dobra. Do tego dzieła przepajania duchem
Ewangelii rzeczywistości ludzkich powołani są, razem ze wszystkimi ludźmi
dobrej woli, chrześcijanie, a w szczególny sposób świeccy (56).
26.
Wydarzenia roku 1989, które rozgrywały się głównie w krajach wschodniej i
środkowej Europy, mają znaczenie uniwersalne, ponieważ ich pozytywne i
negatywne konsekwencje dotyczą całej rodziny ludzkiej. Następstwa te nie
mają charakteru mechanicznego ani fatalistycznego, stanowią raczej okazje,
w których ludzka wolność może współpracować z miłosiernym planem Boga
działającego w historii.
Pierwszą z owych konsekwencji było w
niektórych krajach spotkanie pomiędzy Kościołem a ruchem robotniczym,
zrodzone z reakcji o charakterze etycznym i wyraźnie chrześcijańskim na
sytuację powszechnej niesprawiedliwości. Przez okres około stu lat, z
powodu przekonania, że aby skutecznie walczyć z uciskiem, proletariat musi
przyswoić sobie teorie materialistyczne i ekonomistyczne, tenże ruch
robotniczy częściowo znalazł się pod przemożnym wpływem marksizmu.
Gdy
marksizm znalazł się w kryzysie, zaczęły wyłaniać się spontaniczne formy
świadomości robotniczej, które wyrażają żądanie sprawiedliwości i uznania
godności pracy, zgodnie z nauką społeczną Kościoła (57). Ruch robotniczy
włącza się w szerszy ruch ludzi pracy i ludzi dobrej woli na rzecz
wyzwolenia osoby ludzkiej i afirmacji jej praw; ogarnia on wiele krajów i
nie zamierzając tworzyć opozycji wobec Kościoła katolickiego, patrzy nań z
zainteresowaniem.
Kryzys marksizmu nie oznacza uwolnienia świata od
sytuacji niesprawiedliwości i ucisku, z których marksizm, traktując je
instrumentalnie, czerpał pożywkę. Tym, którzy dzisiaj poszukują nowej
autentycznej teorii i praktyki wyzwolenia, Kościół ofiarowuje nie tylko
swą doktrynę społeczną i w ogóle naukę o osobie ludzkiej, odkupionej przez
Chrystusa, lecz także swoje konkretne zaangażowanie i pomoc w zwalczaniu
upośledzenia społecznego i cierpienia.
W niedawnej przeszłości szczere
pragnienie, by opowiedzieć się po stronie uciśnionych i by nie znaleźć się
poza biegiem historii, doprowadziło licznych wierzących do szukania na
różne sposoby niemożliwego do znalezienia kompromisu między marksizmem a
chrześcijaństwem. Teraźniejszość, przezwyciężając wszystko to, co w owych
próbach było skazane na niepowodzenie, skłania do potwierdzenia wartości
autentycznej teologii całościowego wyzwolenia człowieka (58). Rozważane z
tego punktu widzenia wydarzenia 1989 roku są równie ważne dla krajów
środkowej i wschodniej Europy, jak i dla krajów tzw. Trzeciego Świata,
poszukujących drogi swego rozwoju.
27. Drugie następstwo dotyczy
Narodów Europy. Liczne niesprawiedliwości indywidualne i społeczne,
obejmujące regiony i narody, popełnione zostały w latach, kiedy panował
komunizm, a także wcześniej; nagromadziło się wiele nienawiści i uraz.
Istnieje realne niebezpieczeństwo, że po upadku dyktatury wybuchną one na
nowo, powodując poważne konflikty i rozlew krwi, jeśli zabraknie postawy
moralnej i świadomego wysiłku, by dawać świadectwo prawdzie, jak to miało
miejsce w czasach minionych. Należy życzyć sobie, by nienawiść i przemoc
nie zatriumfowały w sercach tych zwłaszcza, którzy walczą o
sprawiedliwość, i aby wszystkich przenikał duch pokoju i
przebaczenia.
Trzeba jednak podejmować konkretne działania zmierzające
do stworzenia bądź umocnienia międzynarodowych struktur, które w przypadku
konfliktów między narodami są w stanie interweniować i proponować słuszne
rozstrzygnięcia, zapewniając poszanowanie praw każdego z nich, osiągnięcie
sprawiedliwego porozumienia i pokojowego układu, szanującego prawa innych.
To wszystko jest niezbędne dla narodów europejskich, ze sobą złączonych
więzią wspólnej kultury i tysiącletniej historii. Trzeba podjąć ogromny
wysiłek moralnej i gospodarczej odbudowy krajów, które odeszły od
komunizmu. Bardzo długo wypaczeniu ulegały nawet najbardziej elementarne
stosunki gospodarcze, a podstawowe cnoty związane z dziedziną życia
gospodarczego, takie jak prawdomówność, wiarygodność i pracowitość,
zostały wykorzenione. Konieczna jest cierpliwa odbudowa materialna i
moralna, podczas gdy tymczasem wyczerpane długotrwałymi wyrzeczeniami
Narody domagają się od rządzących natychmiastowych i namacalnych
rezultatów: dobrobytu i odpowiedniego zaspokojenia ich słusznych
aspiracji.
Upadek marksizmu naturalnie pociągnął za sobą daleko idące
skutki w tym, co wiąże się z podziałem globu ziemskiego na zamknięte wobec
siebie i zazdrośnie rywalizujące światy. Jaśniej ukazał realną
współzależność narodów oraz to, że ludzka praca ze swej natury powinna
narody jednoczyć, a nie dzielić. Pokój i pomyślność bowiem są dobrami,
które należą do całego rodzaju ludzkiego, i nie można korzystać z nich w
sposób właściwy i trwały, jeżeli są osiągane i używane kosztem innych
ludów i narodów, z pogwałceniem ich praw, czy pozbawieniem ich dostępu do
źródeł dobrobytu.
28. Dla niektórych krajów Europy rozpoczyna się w
pewnym sensie dopiero teraz prawdziwy okres powojenny. Radykalna
reorganizacja gospodarki do niedawna skolektywizowanej stwarza problemy i
wymaga wyrzeczeń porównywalnych z tymi, które po drugiej wojnie światowej
podjęły kraje zachodniej Europy dla dokonania własnej odbudowy. W obecnej
trudnej sytuacji inne narody powinny solidarnie wspierać byłe kraje
komunistyczne. Oczywiście, one same muszą się stać pierwszymi twórcami
własnego rozwoju; trzeba jednak im to w sposób racjonalny umożliwić, co z
kolei wymaga pomocy innych krajów. Zresztą, aktualne trudności i
niedostatek są skutkiem historycznego procesu, w którym kraje te były
często przedmiotem, a nie podmiotem, a zatem ich sytuacja nie jest
wynikiem wolnego wyboru czy popełnionych błędów, lecz narzuconego przemocą
ciągu tragicznych wydarzeń historycznych, które uniemożliwiły im pójście
drogą gospodarczego i obywatelskiego rozwoju.
Pomoc ze strony innych
krajów, zwłaszcza europejskich, które uczestniczyły w tej samej historii i
ponoszą za nią odpowiedzialność, jest wymogiem sprawiedliwości. Leży to
jednak również w interesie Europy i służy jej ogólnemu dobru. Europa
bowiem nie będzie mogła żyć w pokoju, jeśli pojawiające się, jako
następstwo przeszłości, różnego rodzaju konflikty zaostrzą się na skutek
gospodarczego chaosu, duchowego niedosytu i rozpaczy.
Ta potrzeba nie
może jednak prowadzić do osłabienia wysiłków podejmowanych w celu
niesienia pomocy i wsparcia krajom Trzeciego Świata, znajdującym się
często w jeszcze większym niedostatku i ubóstwie (59). Konieczny będzie
nadzwyczajny wysiłek uruchomienia zasobów, których światu jako całości nie
brakuje, dla wzrostu gospodarczego i wspólnego rozwoju, przy jednoczesnej
rewizji skali wartości i priorytetów, na których opierają się decyzje
gospodarcze i polityczne. Olbrzymie zasoby staną się dostępne dzięki
rozwiązaniu wielkich struktur militarnych, utworzonych na wypadek
konfliktu między Wschodem i Zachodem. Mogą się one okazać jeszcze większe,
jeśli się uda wprowadzić skuteczne, alternatywne w stosunku do wojny
sposoby rozwiązywania konfliktów, a następnie upowszechnić zasadę kontroli
i redukcji zbrojeń również w krajach Trzeciego Świata, stosując
odpowiednie środki przeciwko handlowi bronią (60). Przede wszystkim jednak
będzie musiał zniknąć ten typ mentalności, która ubogich - ludzi i narody
- traktuje jako ciężar i jako dokuczliwych natrętów, roszczących sobie
pretensje do użytkowania tego, co wytworzyli inni. Ubodzy domagają się
prawa do uczestnictwa w użytkowaniu dóbr materialnych i chcą, aby
wykorzystano ich zdolność do pracy w budowaniu świata sprawiedliwszego i
szczęśliwszego dla wszystkich. Podźwignięcie ubogich jest wielką szansą
dla moralnego, kulturalnego, a także gospodarczego wzrostu całej
ludzkości.
29. Rozwoju nie należy ponadto pojmować w znaczeniu
wyłącznie gospodarczym, ale w sensie integralnie ludzkim (61). Jego celem
nie jest tylko zrównanie poziomu życia wszystkich narodów z poziomem,
który dziś osiągnęły kraje najbogatsze, ale tworzenie solidarną pracą
życia bardziej godnego, konkretne przyczynianie się do umocnienia godności
i rozwoju uzdolnień twórczych każdej poszczególnej osoby, jej zdolności do
odpowiedzi na własne powołanie, a więc na zawarte w nim Boże wezwanie.
Szczytem rozwoju jest zatem możliwość korzystania z prawa-obowiązku
szukania Boga, poznawania Go i życia zgodnie z tym poznaniem (62). W
ustrojach totalitarnych i autokratycznych została doprowadzona do
ostateczności zasada pierwszeństwa siły przed rozsądkiem. Zmuszono
człowieka do poddania się światopoglądowi narzuconemu siłą, a nie
wypracowanemu przez wysiłek własnego rozumu i korzystanie z własnej
wolności. Należy tę zasadę odwrócić i uznać w całości prawa ludzkiego
sumienia, związanego tylko prawdą, czy to naturalną, czy też objawioną.
Uznanie tych praw stanowi pierwszą zasadę wszelkiego porządku politycznego
prawdziwie wolnego (63). Tę zasadę trzeba potwierdzić z wielu
powodów:
a. dlatego, że występujące w różnych formach totalitaryzm i
autokratyzm nie zostały jeszcze całkowicie przezwyciężone, a nawet
istnieje niebezpieczeństwo, że odżyją na nowo: wymaga to wytężonej
współpracy i solidarności wszystkich krajów;
b. dlatego, że w krajach
rozwiniętych prowadzi się niekiedy przesadną propagandę wartości czysto
utylitarnych, rozbudzając instynkty i niepohamowaną chęć natychmiastowego
zaspokojenia wszystkich pragnień, co utrudnia uznanie i poszanowanie
hierarchii prawdziwych wartości ludzkiej egzystencji;
c. dlatego, że w
niektórych krajach pojawiają się nowe formy fundamentalizmu religijnego,
który w sposób zawoalowany czy nawet otwarcie uniemożliwia mniejszościom
wyznaniowym pełne korzystanie z przysługujących im praw obywatelskich czy
religijnych, utrudniając im udział w życiu kulturalnym, ograniczając prawo
Kościoła do przepowiadania Ewangelii i prawo ludzi słuchających tego
przepowiadania do przyjęcia go i nawrócenia się do Chrystusa. Żaden
autentyczny postęp nie jest możliwy bez poszanowania naturalnego i
pierwotnego prawa człowieka do poznania prawdy i kierowania się nią w
życiu. Z prawem tym wiąże się inne, będące jego zastosowaniem i
pogłębieniem, mianowicie prawo do odkrycia i przyjęcia w sposób wolny
Jezusa Chrystusa, który jest prawdziwym dobrem człowieka (64).
Rozdział IV
Własność prywatna i powszechne
przeznaczenie dóbr
30. W encyklice Rerum novarum Leon XIII twierdził
stanowczo, przytaczając różne argumenty, w opozycji do socjalizmu jego
czasów, że prawo do własności prywatnej ma charakter naturalny (65). Tego
prawa, podstawowego dla autonomii i rozwoju osoby, Kościół nieustannie
bronił aż po dzień dzisiejszy. Kościół naucza też, że posiadanie dóbr nie
jest prawem absolutnym, ale jako prawo ludzkie ze swej natury jest
ograniczone.
Głosząc prawo do własności prywatnej, Papież stwierdzał
równie jasno, że "używanie" dóbr, należące do sfery wolności, jest
podporządkowane od początku powszechnemu przeznaczeniu wszystkich dóbr
stworzonych, co zgodne jest także z wolą Jezusa Chrystusa, objawioną w
Ewangelii. Pisał bowiem: "W ten sposób bogaci otrzymują upomnienie (...),
bogatych przerażać winny niezwykłe groźby Jezusa Chrystusa, że wreszcie
kiedyś będą musieli Bogu Sędziemu zdać najściślej sprawę z używania dóbr
doczesnych", a cytując św. Tomasza z Akwinu dodał: "Jeśli zaś się pytamy,
jak należy używać bogactw, Kościół bez wahania odpowiada: pod tym względem
człowiek nie powinien rzeczy zewnętrznych uważać za własne, lecz za
wspólne", gdyż "ponad prawa i sądy ludzkie wznosi się prawo i sąd
Chrystusa" (66).
Następcy Leona XIII powtórzyli to dwoiste
stwierdzenie: własność prywatna jest konieczna, a zatem godziwa,
jednocześnie zaś obciążona ograniczeniami (67). Sobór Watykański II
przedstawił raz jeszcze tę tradycyjną naukę w następujących słowach:
"Człowiek używając tych dóbr powinien uważać rzeczy zewnętrzne, które
posiada, nie tylko za własne, ale za wspólne w tym znaczeniu, by nie tylko
jemu, ale i innym przynosiły pożytek". A następnie: "Własność prywatna lub
pewne dysponowanie dobrami zewnętrznymi dają każdemu przestrzeń koniecznie
potrzebną dla autonomii osobistej i rodzinnej, i należy je uważać za
poszerzenie niejako wolności ludzkiej (...). Własność prywatna ma z natury
swojej charakter społeczny, oparty na prawie powszechnego przeznaczenia
dóbr" (68). Do tej doktryny nawiązałem najpierw w przemówieniu na otwarcie
III Konferencji Episkopatu Ameryki Łacińskiej w Puebla, a następnie w
encyklikach Laborem exercens i Sollicitudo rei socialis (69).
31.
Odczytując na nowo nauczanie o prawie do własności i powszechnym
przeznaczeniu dóbr w perspektywie naszych czasów, można zapytać o
pochodzenie dóbr, które utrzymują człowieka przy życiu, zaspokajają jego
potrzeby i są przedmiotem jego praw.
Pierwszym źródłem wszystkiego, co
dobre, jest sam akt Boga, który stworzył ziemię i człowieka, człowiekowi
zaś dał ziemię, aby swoją pracą czynił ją sobie poddaną i cieszył się jej
owocami (por. Rdz 1, 28-29). Bóg dał ziemię całemu rodzajowi ludzkiemu,
aby utrzymywała wszystkich jego członków, nie wykluczając ani nie
wyróżniając nikogo. To stanowi uzasadnienie powszechnego przeznaczenia
dóbr ziemi. Ona to przez samą swą urodzajność i zdolność zaspokajania
potrzeb człowieka jest pierwszym darem, który Bóg ofiarował człowiekowi,
aby utrzymać go przy życiu. Ziemia zaś nie wydaje owoców, jeśli ten dar
Boży nie spotyka się z właściwą odpowiedzią człowieka, którą jest praca:
właśnie przez pracę człowiek, korzystając ze swej inteligencji i wolności,
zdolny jest panować nad ziemią i czyni z niej swe mieszkanie. W ten sposób
przywłaszcza sobie część ziemi, nabywając ją właśnie poprzez pracę. Tu
leży początek własności indywidualnej. Oczywiście nie może przeszkadzać w
tym, aby i inni ludzie posiedli część daru Bożego, a nawet powinien
współdziałać z nimi, by wspólnie opanowywać ziemię.
W przeszłości, u
początków każdej ludzkiej społeczności, współdziałały ze sobą zawsze te
dwa czynniki: praca i ziemia; nie zawsze jednak pozostają one w tej samej
relacji do siebie. Niegdyś naturalna urodzajność ziemi jawiła się i
rzeczywiście była głównym czynnikiem bogactwa, a praca była niejako pomocą
i uzupełnieniem dla tej urodzajności. W naszych czasach wzrasta rola pracy
ludzkiej jako czynnika wytwarzającego dobra niematerialne i materialne;
coraz wyraźniej też widzimy, jak praca jednego człowieka splata się w
sposób naturalny z pracą innych ludzi. Dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek
pracować znaczy pracować z innymi i pracować dla innych: znaczy robić coś
dla kogoś. Praca jest tym bardziej owocna i wydajna, im lepiej człowiek
potrafi poznawać możliwości wytwórcze ziemi i głębiej odczytywać potrzeby
drugiego człowieka, dla którego praca jest wykonywana.
32. Istnieje
jednak inna forma własności, która szczególnie w naszych czasach nabiera
znaczenia nie mniejszego niż własność ziemi: jest to własność wiedzy,
techniki i umiejętności. Bogactwo Krajów uprzemysłowionych polega o wiele
bardziej na tym typie własności, aniżeli na zasobach
naturalnych.
Powiedzieliśmy wyżej, że człowiek pracuje z innymi ludźmi,
uczestnicząc w "pracy społecznej", która obejmuje coraz szersze kręgi.
Jeśli ktoś wytwarza jakiś przedmiot, to czyni to na ogół nie tylko dla
własnego użytku, ale także po to, by inni mogli go używać po zapłaceniu
słusznej ceny, ustalonej za wspólną zgodą w drodze wolnej umowy. Otóż
właśnie zdolność rozpoznawania w porę potrzeb innych ludzi oraz układów
czynników produkcyjnych najbardziej odpowiednich do ich zaspokojenia jest
kolejnym ważnym źródłem bogactwa współczesnego społeczeństwa. Istnieje
zresztą wiele dóbr, których nie można w odpowiedni sposób wytworzyć pracą
pojedynczego człowieka i które wymagają zmierzającej do jednego celu
współpracy wielu osób. Zorganizowanie takiego wysiłku, rozplanowanie go w
czasie, zatroszczenie się, by rzeczywiście odpowiadał temu, czemu ma
służyć, oraz podjęcie koniecznego ryzyka jest dziś także źródłem bogactwa
społeczeństwa. W ten sposób staje się coraz bardziej oczywista i
determinująca rola zdyscyplinowanej i kreatywnej pracy ludzkiej oraz -
jako część istotna tej pracy - rola zdolności do inicjatywy i
przedsiębiorczości (70).
Ten proces, który w sposób konkretny i jasny
ukazuje prawdę o osobie, prawdę nieustannie potwierdzaną przez
chrześcijaństwo, zasługuje na uwagę i przychylność. Istotnie, głównym
bogactwem człowieka jest wraz z ziemią sam człowiek. To właśnie jego
inteligencja pozwala odkryć możliwości produkcyjne ziemi i różnorakie
sposoby zaspokojenia ludzkich potrzeb. To jego zdyscyplinowana praca i
solidarne współdziałanie z innymi umożliwia tworzenie coraz szerszych i
coraz bardziej godnych zaufania wspólnot pracy, mających dokonywać
przekształceń środowiska naturalnego i środowiska społecznego. Proces ten
wymaga zaangażowania tak ważnych cnót, jak rzetelność, pracowitość,
roztropność w podejmowaniu uzasadnionego ryzyka, wiarygodność i wierność w
relacjach międzyosobowych, męstwo we wprowadzaniu w życie decyzji trudnych
i bolesnych, lecz koniecznych dla wspólnej pracy przedsiębiorstwa i dla
zapobieżenia ewentualnym katastrofom.
Współczesna ekonomia
przedsiębiorstwa zawiera aspekty pozytywne, których korzeniem jest wolność
osoby, wyrażająca się w wielu dziedzinach, między innymi w dziedzinie
gospodarczej. Ekonomia bowiem jest jedną z dziedzin wielorakiej ludzkiej
działalności i podobnie jak w każdej z nich obowiązuje w niej prawo do
wolności oraz obowiązek odpowiedzialnego z niej korzystania. Trzeba tu
jednak podkreślić specyficzne różnice pomiędzy tymi tendencjami
współczesnego społeczeństwa a tendencjami występującymi w społeczeństwie
przeszłości nawet niedawnej. Niegdyś decydującym czynnikiem produkcji była
ziemia, a później kapitał, rozumiany jako wyposażenie w maszyny i dobra
służące jako narzędzie, dziś zaś czynnikiem decydującym w coraz większym
stopniu jest sam człowiek, to jest jego zdolności poznawcze, wyrażające
się w przygotowaniu naukowym, zdolności do uczestniczenia w solidarnej
organizacji, umiejętność wyczuwania i zaspokajania potrzeb innych
ludzi.
33. Należy jednak ostrzec oraz ujawnić niebezpieczeństwa i
problemy związane z tego rodzaju procesem. Istotnie, wielu, może nawet
znaczna większość ludzi, nie rozporządza takimi narzędziami, które
pozwoliłyby im rzeczywiście i w sposób godny przeniknąć do wnętrza systemu
przedsiębiorstwa, w którym praca zajmuje miejsce centralne. Nie jest dla
nich dostępne zdobycie podstawowych wiadomości, które pozwoliłyby im
wyrazić ich zdolność tworzenia i rozwinąć swe możliwości. Nie mają oni
możliwości wejścia w układ znajomości i wzajemnych powiązań, które by im
pozwoliły cieszyć się uznaniem i wykorzystać posiadane przymioty. Krótko
mówiąc, są oni, jeśli nie wyzyskiwani, to w znacznej mierze pozostawieni
na marginesie, i rozwój gospodarczy dokonuje się, rzec można, ponad ich
głowami, o ile wprost nie ogranicza już i tak zawężonej przestrzeni ich
działalności gospodarczej, z której żyją. Nie wytrzymując konkurencji
towarów produkowanych nowymi sposobami i zaspokajających potrzeby, którym
przedtem mogli sprostać przy pomocy tradycyjnych form organizacyjnych,
zwabieni blaskiem bogactwa nieosiągalnego dla nich i równocześnie
przymuszeni koniecznością, ludzie ci wypełniają miasta Trzeciego Świata,
często wykorzenieni kulturowo i zagrożeni tymczasowością, bez możliwości
integracji. Nie przyznaje się im żadnej godności czy realnych ludzkich
możliwości, często usiłując wyeliminować ich z historii przez stosowaną w
różnych formach przymusową kontrolę demograficzną, sprzeczną z ludzką
godnością.
Wielu innych ludzi nie żyje co prawda w warunkach
upośledzenia społecznego, ale w warunkach zmuszających ich do nieustannej
walki o zaspokojenie podstawowych potrzeb, a więc w sytuacji, która rządzi
się zasadami pierwotnego, "bezlitosnego" kapitalizmu i w której występują
najbardziej ponure zjawiska pierwszej fazy industrializacji. W innych
przypadkach centralnym elementem procesu gospodarczego pozostaje ziemia, a
ci co ją uprawiają, nie są jej właścicielami i żyją w warunkach na poły
feudalnych (71). W podobnych sytuacjach można dziś jeszcze, jak w czasach
encykliki Rerum novarum, mówić o nieludzkim wyzysku. Pomimo wielkich
przeobrażeń, które dokonały się w najbardziej rozwiniętych
społeczeństwach, niedostatki kapitalizmu w dziedzinie humanitarnej,
prowadzące do dominacji rzeczy nad ludźmi, bynajmniej nie zanikły;
przeciwnie, ubodzy cierpią dziś nie tylko z powodu braku dóbr
materialnych, ale także braku wiedzy i umiejętności, co nie pozwala im
wyjść ze stanu upokarzającego podporządkowania.
Niestety w takich
warunkach żyje jeszcze znaczna większość mieszkańców Trzeciego Świata.
Byłoby jednak błędem rozumienie pojęcia "Trzeci Świat" w znaczeniu czysto
geograficznym. W niektórych jego rejonach i w niektórych kręgach
społecznych zostały zapoczątkowane procesy rozwojowe, zmierzające do
lepszego wykorzystania nie tyle zasobów materialnych, co "zasobów
ludzkich".
Jeszcze niedawno głoszono tezę, że kraje uboższe, aby się
rozwijać, muszą się odizolować od rynków światowych i zaufać jedynie
własnym siłom. Doświadczenia ostatnich lat wykazały, że kraje, które
wybrały izolację, zatrzymały się lub cofnęły w rozwoju, natomiast posunęły
się naprzód te, które umiały się włączyć w ogólny system wzajemnych
powiązań gospodarczych na poziomie międzynarodowym. Wydaje się zatem, że
największym problemem jest uzyskanie równoprawnego dostępu do rynku
międzynarodowego, opartego nie na jednostronnej zasadzie eksploatacji
zasobów naturalnych, ale na lepszym wykorzystaniu potencjału ludzkiego
(72).
Zjawiska typowe dla Trzeciego Świata występują jednak również w
krajach rozwiniętych, gdzie nieustanne zmiany sposobów produkcji i
użytkowania dóbr dewaluują pewne zdobyte już umiejętności i sprawdzone
dotąd przygotowanie zawodowe, zmuszając do nieustannego zdobywania nowych
kwalifikacji i przystosowywania się do zmian. Ci, którzy nie potrafią
dotrzymać kroku postępowi czasu, łatwo mogą znaleźć się na marginesie, a
wraz z nimi ludzie starzy, młodzież nie umiejąca włączyć się w pełni w
życie społeczeństwa i w ogóle jednostki najsłabsze i tak zwany Czwarty
Świat. Również sytuacja kobiety w tych warunkach nie jest bynajmniej
łatwa.
34. Wydaje się, że zarówno wewnątrz poszczególnych narodów, jak
i w relacjach międzynarodowych wolny rynek jest najbardziej skutecznym
narzędziem wykorzystania zasobów i zaspokajania potrzeb. Dotyczy to jednak
tylko tych potrzeb, za których zaspokojenie można zapłacić, to jest które
dysponują siłą nabywczą, i tych zasobów, które "nadają się do sprzedania",
czyli mogą uzyskać odpowiednią cenę. Istnieją jednak liczne ludzkie
potrzeby, które nie mają dostępu do rynku. W imię sprawiedliwości i prawdy
nie wolno dopuścić do tego, aby podstawowe ludzkie potrzeby pozostały nie
zaspokojone i do wyniszczenia z tego powodu ludzkich istnień. Konieczne
jest też udzielenie ludziom potrzebującym pomocy w zdobywaniu wiedzy, we
włączaniu się w system wzajemnych powiązań, w rozwinięciu odpowiednich
nawyków, które pozwolą im lepiej wykorzystać własne zdolności i zasoby.
Ważniejsze niż logika wymiany równowartości i niż różne formy
sprawiedliwości, które się z tym wiążą, jest to, co należy się
człowiekowi, ponieważ jest człowiekiem, ze względu na jego wzniosłą
godność. To, co należy się człowiekowi, musi gwarantować możliwość
przeżycia i wniesienia czynnego wkładu w dobro wspólne ludzkości.
W
warunkach Trzeciego Świata zachowują swą wagę, a w niektórych wypadkach
muszą dopiero zostać osiągnięte, cele wskazane przez encyklikę Rerum
novarum, by nie sprowadzać ludzkiej pracy i samego człowieka do poziomu
zwykłego towaru: płaca wystarczająca na utrzymanie rodziny; ubezpieczenia
społeczne dla ludzi starych i bezrobotnych, odpowiednia ochrona warunków
pracy.
35. Otwierają się tu wielkie i bogate możliwości zaangażowania
oraz walki w imię sprawiedliwości dla związków zawodowych i innych
organizacji pracowniczych, które bronią praw ludzi pracy i ochraniają ich
podmiotowość, spełniając jednocześnie istotną funkcję kulturową. Należy
umożliwić pracownikom uczestniczenie w sposób bardziej pełny i godny w
życiu Narodu i wspierać ich w procesie rozwoju.
W tym sensie słusznie
można mówić o walce z ustrojem gospodarczym rozumianym jako system
zabezpieczający absolutną dominację kapitału oraz własności narzędzi
produkcji i ziemi nad podmiotowością i wolnością pracy człowieka (73). W
walce z tym systemem, modelem alternatywnym nie jest system
socjalistyczny, który w rzeczywistości okazuje się kapitalizmem
państwowym, lecz społeczeństwo, w którym istnieją: wolność pracy,
przedsiębiorczość i uczestnictwo. Tego rodzaju społeczeństwo nie
przeciwstawia się wolnemu rynkowi, ale domaga się, by poprzez odpowiednią
kontrolę ze strony sił społecznych i państwa było zagwarantowane
zaspokojenie podstawowych potrzeb całego społeczeństwa.
Kościół uznaje
pozytywną rolę zysku jako wskaźnika dobrego funkcjonowania
przedsiębiorstwa: gdy przedsiębiorstwo wytwarza zysk, oznacza to, że
czynniki produkcyjne zostały właściwie zastosowane a odpowiadające im
potrzeby ludzkie - zaspokojone. Jednakże zysk nie jest jedynym wskaźnikiem
dobrego funkcjonowania przedsiębiorstwa. Może się zdarzyć, że mimo
poprawnego rachunku ekonomicznego, ludzie, którzy stanowią najcenniejszy
majątek przedsiębiorstwa, są poniżani i obraża się ich godność. Jest to
nie tylko moralnie niedopuszczalne, lecz na dłuższą metę musi też
negatywnie odbić się na gospodarczej skuteczności przedsiębiorstwa. Celem
zaś przedsiębiorstwa nie jest po prostu wytwarzanie zysku, ale samo jego
istnienie jaku wspólnoty ludzi, którzy na różny sposób zdążają do
zaspokojenia swych podstawowych potrzeb i stanowią szczególną grupę
służącą całemu społeczeństwu. Zysk nie jest jedynym regulatorem życia
przedsiębiorstwa; obok niego należy brać pod uwagę czynniki ludzkie i
moralne, które z perspektywy dłuższego czasu okazują się przynajmniej
równie istotne dla życia przedsiębiorstwa.
Przekonaliśmy się, że nie do
przyjęcia jest twierdzenie, jakoby po klęsce socjalizmu realnego
kapitalizm pozostał jedynym modelem organizacji gospodarczej. Należy
obalać bariery i monopole, które wielu narodom nie pozwalają na włączenie
się w ogólny proces rozwoju i wszystkim - jednostkom i narodom - zapewnić
podstawowe warunki uczestnictwa w nim. Osiągnięcie tego celu wymaga
planowych i odpowiedzialnych działań całej wspólnoty międzynarodowej.
Narody silniejsze muszą nauczyć się dawać słabszym szansę włączenia się w
życie międzynarodowe, a narody słabsze muszą umieć wykorzystywać tego
rodzaju okazje, także za cenę koniecznych wysiłków i ofiar, zapewniając
stabilność sytuacji politycznej i gospodarczej oraz pewność perspektyw na
przyszłość, dbając o doskonalenie kwalifikacji własnych pracowników i
kształcenie przedsiębiorców kompetentnych i świadomych swej
odpowiedzialności (74).
Podejmowane obecnie w tym zakresie wysiłki
utrudnia poważny, w znacznej mierze jeszcze nie rozwiązany problem
zagranicznego zadłużenia krajów najuboższych. Niewątpliwie zasada, że
długi winny być spłacane, jest słuszna; żądać jednak lub oczekiwać spłaty,
gdy to narzucałoby w istocie decyzje polityczne skazujące całe narody na
głód i rozpacz nie byłoby rzeczą godziwą. Nie można wymagać, by
zaciągnięte długi były spłacane za cenę zbyt dotkliwych wyrzeczeń. W
takich sytuacjach należy poszukiwać sposobów - i to w niektórych
przypadkach już się czyni - zmniejszenia, odroczenia czy nawet umorzenia
długu, zgodnie z podstawowym prawem narodów do istnienia i postępu.
36.
Wypada teraz zwrócić uwagę na specyficzne problemy i zagrożenia, które
powstają w najbardziej rozwiniętych strukturach gospodarczych i wiążą się
z ich charakterystycznymi cechami. W poprzednich fazach rozwoju człowiek
żył zawsze w obliczu konieczności: jego potrzeby były nieliczne, narzucone
poniekąd przez obiektywne struktury jego cielesnej natury, działalność zaś
gospodarcza była nastawiona na ich zaspokojenie. Jest jednak oczywiste, że
dziś problem polega nie tylko na tym, by dostarczyć człowiekowi
odpowiednią ilość dóbr, ale także by zaspokoić zapotrzebowanie na jakość:
jakość towarów produkowanych i konsumowanych, jakość usług, z których się
korzysta, jakość środowiska naturalnego i życia w ogóle.
Dążenie do
coraz lepszych i bardziej zadowalających warunków życia i coraz większej
zamożności jest samo w sobie uzasadnione; trudno jednak nie podkreślić
związanych z tym etapem rozwoju nowych obowiązków i niebezpieczeństw. W
sposobie powstawania i określania nowych potrzeb zawsze się wyraża mniej
lub bardziej słuszna koncepcja człowieka i jego prawdziwego dobra. Poprzez
decyzje dotyczące produkcji i konsumpcji ujawnia się określona kultura
jako ogólna koncepcja życia. To właśnie tutaj powstaje zjawisko
konsumizmu. Określając nowe potrzeby i nowe sposoby ich zaspokajania,
koniecznie należy się kierować integralną wizją człowieka, która ogarnia
wszystkie wymiary jego istnienia i która wymiary materialne i instynktowne
podporządkowuje wewnętrznym i duchowym. Natomiast odwoływanie się
bezpośrednio do jego instynktów i ignorowanie na różne sposoby jego wolnej
i świadomej natury osobowej może prowadzić do wytworzenia nawyków
konsumpcyjnych i stylów życia obiektywnie niegodziwych lub szkodliwych dla
fizycznego i duchowego zdrowia. W samym systemie gospodarczym nie ma
kryteriów pozwalających na poprawne odróżnienie nowych i doskonalszych
form zaspokajania ludzkich potrzeb od potrzeb sztucznie stwarzanych,
przeszkadzających kształtowaniu się dojrzałej osobowości. Dlatego pilnie
potrzebna jest tu wielka praca na polu wychowania i kultury, obejmująca
przygotowanie konsumentów do odpowiedzialnego korzystania z prawa wyboru,
kształtowanie głębokiego poczucia odpowiedzialności u producentów i przede
wszystkim u specjalistów w dziedzinie społecznego przekazu; konieczna jest
także interwencja władz publicznych.
Jaskrawym przykładem konsumpcji
sztucznej, szkodliwej dla zdrowia i godności człowieka, oraz wymykającej
się spod kontroli, jest używanie narkotyków. Szerzenie się narkomanii jest
wskaźnikiem poważnych zaburzeń w funkcjonowaniu systemu społecznego i
skłania do materialistycznej, poniekąd destruktywnej, interpretacji
ludzkich potrzeb. Dochodzi do tego, że twórcze możliwości wolnej
gospodarki urzeczywistniają się w sposób jednostronny i niewłaściwy.
Narkotyki, a także pornografia i inne formy konsumizmu, wykorzystując
nieodporność jednostek słabych, mają wypełnić duchową pustkę, jaka
powstaje w człowieku.
Pragnienie, by żyć lepiej, nie jest niczym złym,
ale błędem jest styl życia, który wyżej stawia dążenie do tego, by mieć,
aniżeli być, i chce więcej mieć nie po to, aby bardziej być, lecz by
doznać w życiu jak najwięcej przyjemności (75). Dlatego trzeba tworzyć
takie style życia, w których szukanie prawdy, piękna i dobra, oraz
wspólnota ludzi dążących do wspólnego rozwoju byłyby elementami
decydującymi o wyborze jakości konsumpcji, oszczędności i inwestycji. W
tym kontekście nie mogę ograniczyć się tylko do przypomnienia obowiązku
miłosierdzia, czyli obowiązku wspomagania z tego, co "zbywa", a czasem
nawet z tego, co "potrzebne", by dać ubogiemu to, co dla niego jest
niezbędne. Mam na myśli fakt, że również decyzja o takiej a nie innej
inwestycji, w danej dziedzinie produkcji, a nie w innej, jest zawsze
wyborem moralnym i kulturowym. Przy zaistnieniu pewnych warunków
ekonomicznych i stabilności politycznej, absolutnie niezbędnych, decyzja o
zainwestowaniu, czyli o daniu jakiejś społeczności okazji do
dowartościowania jej pracy, płynie również z postawy ludzkiej sympatii i
zaufania do Opatrzności, w czym ujawniają się ludzkie przymioty tego, kto
decyduje.
37. Obok problemu konsumizmu budzi niepokój ściśle z nią
związana kwestia ekologiczna. Człowiek, opanowany pragnieniem posiadania i
używania, bardziej aniżeli bycia i wzrastania, zużywa w nadmiarze i w
sposób nie uporządkowany zasoby ziemi, narażając przez to także własne
życie. U korzeni bezmyślnego niszczenia środowiska naturalnego tkwi błąd
antropologiczny, niestety rozpowszechniony w naszych czasach. Człowiek,
który odkrywa swą zdolność przekształcania i w pewnym sensie stwarzania
świata własną pracą, zapomina, że zawsze dzieje się to w oparciu o
pierwszy dar, otrzymany od Boga na początku w postaci rzeczy przezeń
stworzonych. Człowiek mniema, że samowolnie może rozporządzać ziemią,
podporządkowując ją bezwzględnie własnej woli, tak jakby nie miała ona
własnego kształtu i wcześniejszego, wyznaczonego jej przez Boga,
przeznaczenia, które człowiek, owszem, może rozwijać, lecz któremu nie
może się sprzeniewierzać. Zamiast pełnić rolę współpracownika Boga w
dziele stworzenia, człowiek zajmuje Jego miejsce i w końcu prowokuje bunt
natury, raczej przez niego tyranizowanej, niż rządzonej (76).
Widać w
tym przede wszystkim ubóstwo czy raczej miernotę sposobu patrzenia
człowieka, kierowanego żądzą posiadania rzeczy bardziej niż chęcią
odnoszenia ich do prawdy, nie posiadającego owej postawy bezinteresownej,
szlachetnej, wrażliwej na wartości estetyczne, która się rodzi z zachwytu
dla istnienia i dla piękna, oraz pozwala odczytywać w rzeczach widzialnych
przesłanie niewidzialnego Boga, który je stworzył. Współczesna ludzkość
winna być świadoma swych obowiązków i zadań, jakie w tej dziedzinie
spoczywają na niej wobec przyszłych pokoleń.
38. Oprócz irracjonalnego
niszczenia środowiska naturalnego należy tu przypomnieć bardziej jeszcze
niebezpieczne niszczenie środowiska ludzkiego, czemu zresztą bynajmniej
nie poświęca się koniecznej uwagi. Podczas gdy słusznie, choć jeszcze nie
w dostatecznej mierze okazuje się troskę o zachowanie naturalnego
"habitat" różnych gatunków zwierząt zagrożonych wymarciem, wiedząc, że
każdy z nich wnosi swój wkład w ogólną równowagę ziemi, to zbyt mało wagi
przywiązuje się do ochrony warunków moralnych prawdziwej "ekologii
ludzkiej". Nie tylko ziemia została dana człowiekowi przez Boga, aby
używał jej z poszanowaniem pierwotnie zamierzonego dobra, dla którego
została mu ona dana, ale również człowiek jest dla siebie samego darem
otrzymanym od Boga i dlatego musi respektować naturalną i moralną
strukturę, w jaką został wyposażony. W tym kontekście należy wspomnieć o
poważnych problemach współczesnej urbanizacji, konieczności urbanistyki
troszczącej się o życie osoby, jak również o należytym zwracaniu uwagi na
"społeczną ekologię" pracy.
Człowiek otrzymuje od Boga swą istotną
godność, a wraz z nią zdolność wznoszenia się ponad wszelki porządek
społeczny w dążeniu do prawdy i dobra. Jest on jednak również uwarunkowany
strukturą społeczną, w której żyje, otrzymanym wychowaniem i środowiskiem.
Elementy te mogą ułatwiać albo utrudniać życie według prawdy. Decyzje
więc, dzięki którym powstaje jakieś ludzkie środowisko, mogą tworzyć
specyficzne struktury grzechu, przeszkadzając w pełnej ludzkiej realizacji
tym, którzy są przez te struktury w rozmaity sposób uciskani. Burzenie
takich struktur i zastępowanie ich bardziej autentycznymi formami
współżycia jest zadaniem wymagającym odwagi i cierpliwości (77).
39.
Pierwszą i podstawową komórką "ekologii ludzkiej" jest rodzina, w której
człowiek otrzymuje pierwsze i decydujące wyobrażenia związane z prawdą i
dobrem, uczy się, co znaczy kochać i być kochanym, a więc co konkretnie
znaczy być osobą. Chodzi tu o rodzinę opartą na małżeństwie, gdzie
wzajemny dar z samego siebie, mężczyzny i kobiety, stwarza takie
środowisko życia, w którym dziecko może się urodzić i rozwijać swe
możliwości, nabywać świadomość własnej godności i przygotować się do
podjęcia swego jedynego i niepowtarzalnego przeznaczenia. Często się
jednak zdarza, że zniechęcony do tworzenia autentycznych warunków ludzkiej
prokreacji człowiek skłania się do traktowania siebie samego i własnego
życia raczej jako zespołu doznań, których należy doświadczyć, aniżeli
dzieła, które ma wypełnić. Stąd się wywodzi brak wolności, a w
konsekwencji rezygnacja z angażowania się w stały związek z inną osobą i
rodzenie dzieci, lub skłonność do uważania ich za jedną z wielu "rzeczy",
które można mieć lub nie mieć, według własnych upodobań, i które
współzawodniczą z innymi możliwościami.
Trzeba odkryć na nowo, że
rodzina jest sanktuarium życia. Istotnie bowiem jest ona święta: jest
miejscem, w którym życie, dar Boga, może w sposób właściwy być przyjęte i
chronione przed licznymi atakami, na które jest ono wystawione, może też
rozwijać się zgodnie z wymogami prawdziwego ludzkiego wzrostu. Wbrew tak
zwanej kulturze śmierci, rodzina stanowi ośrodek kultury życia.
Wydaje
się, że ludzka inteligencja w tej dziedzinie jest nastawiona bardziej na
ograniczanie czy unicestwianie źródeł życia, aż po uciekanie się do tak
niestety rozpowszechnionego w świecie, pozbawiania życia dzieci nie
narodzonych, aniżeli na obronę życia i otwieranie przed nim możliwości. W
encyklice Sollicitudo rei socialis zostały potępione systematyczne
kampanie przeciw przyrostowi naturalnemu, które w oparciu o wypaczone
rozumienie problemu demograficznego i w atmosferze "zupełnego braku
poszanowania wolnej decyzji zainteresowanych osób" nierzadko poddają te
osoby "bezwzględnym naciskom (...) mającym podporządkować je tej nowej
formie przemocy" (78). Jest to polityka, która na skutek użycia nowych
technik tak rozciąga zasięg swego oddziaływania, że podobnie jak "wojna
chemiczna" prowadzi do zniszczenia życia milionów bezbronnych istot
ludzkich.
Krytyki te są skierowane nie tyle przeciwko konkretnemu
systemowi gospodarczemu, co przeciw pewnemu systemowi etyczno-kulturowemu.
Gospodarka bowiem jest tylko pewnym aspektem i wymiarem złożonej
działalności ludzkiej. Jeżeli jednak się ją absolutyzuje i produkcja oraz
konsumpcja towarów znajdują się ostatecznie w centrum życia społecznego,
stając się dlań jedyną, nie podporządkowaną żadnej innej wartością, to
przyczyny szukać należy nie tylko i nie tyle w samym systemie
gospodarczym, co w fakcie, że cały system społeczno-kulturalny, zapoznając
wymiar etyczny i religijny, został osłabiony i ogranicza się już tylko do
wytwarzania dóbr i świadczenia usług (79).
Wszystko to można podsumować
raz jeszcze stwierdzając, że wolność gospodarcza jest tylko jednym z
elementów ludzkiej wolności. Kiedy staje się niezależna, to znaczy kiedy
człowieka traktuje się bardziej jako producenta czy konsumenta dóbr
aniżeli jako podmiot, który produkuje i konsumuje po to, aby żyć, wtedy
wolność traci konieczne odniesienie do osoby ludzkiej i ostatecznie
wyobcowuje ją i przytłacza (80).
40. Do obowiązków Państwa należy
troska o obronę i zabezpieczenie takich dóbr zbiorowych jak środowisko
naturalne i środowisko ludzkie, których ochrony nie da się zapewnić przy
pomocy zwykłych mechanizmów rynkowych. Jak w czasach dawnego kapitalizmu
na państwie spoczywał obowiązek obrony podstawowych praw pracy, tak teraz
wobec nowego kapitalizmu na Państwie i całym społeczeństwie spoczywa
obowiązek obrony dóbr zbiorowych, stanowiących między innymi ramy
wyznaczające jedyną przestrzeń, w której człowiek może w uprawniony sposób
realizować własne, indywidualne cele.
Stanowi to nowe ograniczenie
rynku: istnieją potrzeby zbiorowe i jakościowe, których nie da się
zaspokoić za pośrednictwem jego mechanizmów. Istnieją ważne wymogi
ludzkie, które wymykają się jego logice. Istnieją dobra, których ze
względu na ich naturę nie można i nie należy sprzedawać i kupować.
Niewątpliwie mechanizmy rynkowe niosą pewne korzyści: m.in. służą lepszemu
wykorzystaniu zasobów, ułatwiają wymianę produktów, a zwłaszcza w centrum
zainteresowania umieszczają wolę i upodobania osoby ludzkiej, umożliwiając
jej w chwili zawierania kontraktu spotykanie z wolą i upodobaniami innej
osoby. Wiąże się z nimi jednak niebezpieczeństwo przyjęcia wobec rynku
postawy "bałwochwalczej", nie biorącej pod uwagę istnienia dóbr, które ze
swej natury nie mogą być zwykłymi towarami.
41. Marksizm poddał krytyce
kapitalistyczne społeczeństwa burżuazyjne, zarzucając im sprowadzenie do
roli towaru i alienację ludzkiej egzystencji. Zarzut ten niewątpliwie
opiera się na błędnej i nieadekwatnej koncepcji alienacji, wywodząc ją
jedynie ze sfery stosunków produkcji i własności, czyli przyznając jej
fundament materialistyczny i, co więcej, negując prawomocność i
pozytywność relacji rynkowych również w dziedzinie, która jest im
właściwa. Tak więc ostatecznie dochodzi do stwierdzenia, że wyeliminowanie
alienacji możliwe jest tylko w społeczeństwie typu kolektywistycznego.
Otóż gorzkie doświadczenie historyczne krajów socjalistycznych wykazało,
że kolektywizm nie likwiduje alienacji, lecz raczej ją powiększa poprzez
brak rzeczy koniecznych i gospodarczą niewydajność.
Doświadczenie
historyczne Zachodu natomiast wykazuje, że nawet jeśli marksistowska
analiza i rozumienie podstaw alienacji są fałszywe, to jednak alienacja
połączona z utratą autentycznego sensu istnienia jest zjawiskiem obecnym
również w rzeczywistości społeczeństw zachodnich. Występuje ona w sferze
konsumpcji, gdy człowiek wikła się w sieć fałszywych i powierzchownych
satysfakcji, podczas gdy powinien spotkać się z pomocą w autentycznej i
konkretnej realizacji swojej osobowości. Alienacja występuje również w
sferze pracy, kiedy jej organizacja jest nastawiona tylko na
maksymalizację produkcji i zysku, pomija zaś to, w jakim stopniu pracownik
przez własną pracę realizuje się jako człowiek. To zaś zależy od tego, czy
wzrasta jego udział w autentycznej i solidarnej wspólnocie, czy też się
pogłębia izolacja w złożonym układzie stosunków zdeterminowanych przez
bezwzględną rywalizację i wyobcowanie, w którym jest on traktowany jedynie
jako środek, nie zaś jako cel.
Należy sprowadzić pojęcie alienacji do
wizji chrześcijańskiej, dostrzegając, że alienacja polega na odwróceniu
relacji środków i celów: człowiek, nie uznając wartości i wielkości osoby
w samym sobie i w bliźnim, pozbawia się możliwości przeżycia w pełni
własnego człowieczeństwa i nawiązania tej relacji solidarności i wspólnoty
z innymi ludźmi, dla której został stworzony przez Boga. Człowiek bowiem
staje się naprawdę sobą poprzez wolny dar z siebie samego (81); dar ten
jest możliwy dzięki podstawowej "zdolności transcendencji" osoby ludzkiej.
Człowiek nie może oddać się czemuś, co stanowi projekcję rzeczywistości
czysto ludzkiej, abstrakcyjnemu ideałowi lub fałszywej utopii. Będąc
osobą, może uczynić z siebie dar dla innej osoby czy innych osób, a w
końcu dla Boga, bo Bóg jest sprawcą jego istnienia i tylko On może w pełni
ten dar przyjąć (82). Wyobcowany jest zatem taki człowiek, który nie chce
wyjść poza samego siebie, uczynić z siebie daru ani stworzyć autentycznej
ludzkiej wspólnoty, dążącej ku swemu ostatecznemu przeznaczeniu, którym
jest Bóg. Wyobcowane jest społeczeństwo, które poprzez formy społecznej
organizacji, produkcji i konsumpcji utrudnia zarówno realizację tego daru,
jak i budowanie tej międzyludzkiej solidarności.
W społeczeństwie
zachodnim przezwyciężone zostało zjawisko wyzysku, przynajmniej w tych
formach, które analizował i opisał Marks. Nie została natomiast
przezwyciężona alienacja przejawiająca się w różnych formach wyzysku,
polegającego na tym, że ludzie posługują się sobą nawzajem i w sposób
coraz bardziej wyrafinowany zaspokajając swoje partykularne i drugorzędne
potrzeby, stają się głusi na potrzeby podstawowe i autentyczne, które
również powinny określać sposoby zaspokajania innych potrzeb (83).
Człowiek, który troszczy się wyłącznie albo głównie o to, by mieć i
używać, niezdolny już do opanowywania własnych instynktów i namiętności
oraz do podporządkowania ich sobie przez posłuszeństwo prawdzie, nie może
być wolny: posłuszeństwo prawdzie o Bogu i człowieku jest pierwszym
warunkiem wolności, pozwala człowiekowi uporządkować własne potrzeby,
własne pragnienia i sposoby ich zaspokajania według właściwej hierarchii,
tak by posiadanie rzeczy pomagało mu wzrastać. Przeszkodę dla wzrostu może
natomiast stanowić manipulacja, jakiej dopuszczają się środki społecznego
przekazu, gdy natarczywie i w sposób zorganizowany narzucają nowe mody i
opinie, przy czym trudno jest poddać krytycznej analizie przesłanki, na
których się opierają.
42. Wróćmy teraz do początkowego pytania: czy
można powiedzieć, że klęska komunizmu oznacza zwycięstwo kapitalizmu jako
systemu społecznego i że ku niemu winny zmierzać kraje, które podejmują
dzieło przebudowy gospodarczej i społecznej? Czy to jest model, który
należy proponować krajom Trzeciego Świata, szukającym właściwej drogi
rozwoju gospodarczego i politycznego?
Odpowiedź jest oczywiście
złożona. Jeśli mianem "kapitalizmu" określa się system ekonomiczny, który
uznaje zasadniczą i pozytywną rolę przedsiębiorstwa, rynku, własności
prywatnej i wynikającej z niej odpowiedzialności za środki produkcji, oraz
wolnej ludzkiej inicjatywy w dziedzinie gospodarczej, na postawione wyżej
pytanie należy z pewnością odpowiedzieć twierdząco, choć może trafniejsze
byłoby tu wyrażenie "ekonomia przedsiębiorczości", "ekonomia rynku" czy po
prostu "wolna ekonomia". Ale jeśli przez "kapitalizm" rozumie się system,
w którym wolność gospodarcza nie jest ujęta w ramy systemu prawnego,
wprzęgającego ją w służbę integralnej wolności ludzkiej i traktującego
jako szczególny wymiar tejże wolności, która ma przede wszystkim charakter
etyczny i religijny, to wówczas odpowiedź jest zdecydowanie
przecząca.
Koncepcja marksistowska poniosła klęskę, ale nadal występują
na świecie zjawiska marginalizacji i wyzysku, zwłaszcza w Trzecim Świecie,
a także zjawiska alienacji człowieka, zwłaszcza w krajach najbardziej
rozwiniętych, przeciw którym stanowczo występuje Kościół. Wielkie rzesze
ludzkie żyją nadal w warunkach skrajnej nędzy materialnej i moralnej.
Upadek systemu komunistycznego w wielu krajach usuwa niewątpliwie jedną z
przeszkód, które nie pozwalały skutecznie i w sposób realistyczny stawić
czoła tym problemom, nie wystarcza jednak do ich rozwiązania. Istnieje
wręcz niebezpieczeństwo rozpowszechnienia się radykalnej ideologii
kapitalizmu, która odmawia nawet ich rozpatrywania, uważając a priori za
skazane na niepowodzenie wszelkie próby stawienia im czoła, pozostawiając
ze ślepą wiarą ich rozwiązanie swobodnej grze sił rynkowych.
43.
Kościół nie proponuje żadnych modeli. Realne i naprawdę skuteczne modele
mogą się zrodzić jedynie w ramach różnych historycznych sytuacji, dzięki
wysiłkowi tych wszystkich, którzy w sposób odpowiedzialny podejmują
konkretne problemy we wszystkich ich aspektach społecznych, gospodarczych,
politycznych i kulturalnych, zazębiających się ze sobą (84). Temu
wysiłkowi Kościół ofiarowuje, jako niezbędną ideę przewodnią, swoją naukę
społeczną, która - jak już zostało powiedziane - uznaje pozytywny
charakter rynku i przedsiębiorstwa, ale jednocześnie wskazuje, że muszą
być one nastawione na dobro wspólne. Uznaje też, że ludzie pracy mają
prawo zabiegać o pełne poszanowanie ich godności oraz o szerszy zakres
udziału w życiu przedsiębiorstwa, tak, by nawet pracując razem z innymi i
pod kierunkiem innych, mogli w pewnym sensie "pracować na swoim" (85),
używając swej inteligencji i wolności.
Integralny rozwój osoby ludzkiej
w pracy nie stoi w sprzeczności, lecz raczej sprzyja większej jej
wydajności i skuteczności, choć może osłabić ugruntowany porządek władzy.
Przedsiębiorstwa nie można uważać jedynie za "zrzeszenie kapitałów"; jest
ono równocześnie "zrzeszeniem osób", w skład którego wchodzą w różny
sposób i w różnych zakresach odpowiedzialności zarówno ci, którzy wnoszą
konieczny do jego działalności kapitał, jak i ci, którzy w tę działalność
wnoszą swą pracę. Dla osiągnięcia tych celów potrzebny jest wciąż jeszcze
wielki związkowy ruch pracowników, zmierzający do wyzwolenia oraz
integralnej promocji osoby ludzkiej.
W świetle "rzeczy nowych" dnia
dzisiejszego został odczytany związek pomiędzy własnością indywidualną
albo prywatną a powszechnym przeznaczeniem dóbr. Człowiek urzeczywistnia
siebie samego poprzez swoją inteligencję i swoją wolność, i dokonując
tego, traktuje jako przedmiot i narzędzie rzeczy tego świata i sobie je
przywłaszcza. W działaniu tym tkwi podstawa prawa do inicjatywy i do
własności indywidualnej. Poprzez swoją pracę człowiek angażuje się nie
tylko dla samego siebie, ale także dla drugich i z drugimi: każdy
współdziałając uczestniczy w pracy i dobru drugiego. Człowiek pracuje dla
zaspokojenia potrzeb swojej rodziny i wspólnoty, do której należy, Narodu
i w końcu całej ludzkości (86). Uczestniczy ponadto w pracy innych
pracowników tego samego przedsiębiorstwa, a także w pracy dostawców i
konsumpcji klientów włączonych w łańcuch solidarności, który stopniowo
rośnie. Własność środków produkcji tak w przemyśle, jak i w rolnictwie,
jest słuszna wtedy, gdy służy użytecznej pracy; przestaje natomiast być
uprawniona, gdy nie jest produktywna, lub kiedy służy przeszkadzaniu pracy
innych, lub uzyskiwaniu dochodu, którego źródłem jest nie globalny rozwój
pracy i społecznego majątku, lecz wyzysk, niegodziwe wykorzystywanie,
spekulacja i rozbicie solidarności świata pracy (87). Własność taka nie ma
żadnego usprawiedliwienia i w obliczu Boga i ludzi jest
nadużyciem.
Obowiązek zarabiania na chleb w pocie czoła zakłada
równocześnie prawo do tego. Społeczeństwo, które byłoby tego prawa
systematycznie pozbawiane, w którym środki polityki gospodarczej nie
pozwalałyby pracownikom osiągać zadowalającego poziomu zatrudnienia, nie
może znaleźć odpowiedniego uzasadnienia etycznego, ani też dojść do pokoju
społecznego (88). Tak jak osoba ludzka w pełni się realizuje w
bezinteresownym darze z siebie, tak też własność znajduje moralne
usprawiedliwienie w tworzeniu, w odpowiedni sposób i w stosownym czasie,
możliwości pracy i ludzkiego rozwoju dla wszystkich.
Rozdział V
Państwo i kultura
44. Leon XIII wiedział, że do zapewnienia normalnego
rozwoju ludzkich działań, zarówno duchowych, jak i materialnych, jedne i
drugie bowiem są niezbędne, konieczna jest zdrowa teoria Państwa (89).
Dlatego w jednym z punktów encykliki Rerum novarum przedstawia on
organizację społeczeństwa opartą na trzech władzach - prawodawczej,
wykonawczej i sądowniczej - co w tamtych czasach było nowością w nauczaniu
Kościoła (90). Ten porządek odzwierciedla realistyczną wizję społecznej
natury człowieka, która wymaga odpowiedniego prawodawstwa dla ochrony
wolności wszystkich. Dlatego jest wskazane, by każda władza była
równoważona przez inne władze i inne zakresy kompetencji, które by ją
utrzymywały we właściwych granicach. Na tym właśnie polega zasada "państwa
praworządnego", w którym najwyższą władzę ma prawo, a nie samowola
ludzi.
Koncepcji tej w czasach współczesnych przeciwstawił się
totalitaryzm, który, w formie marksistowsko-leninowskiej, utrzymuje, że
niektórzy ludzie z racji głębszej znajomości praw rozwoju społeczeństwa,
szczególnej pozycji klasowej czy kontaktu z najgłębszymi źródłami
kolektywnej świadomości nie mylą się, a zatem mogą sobie rościć prawo do
sprawowania władzy absolutnej. Trzeba dodać, że totalitaryzm rodzi się z
negacji obiektywnej prawdy: jeżeli nie istnieje prawda transcendentna,
przez posłuszeństwo której człowiek zdobywa swą pełną tożsamość, to nie
istnieje też żadna pewna zasada, gwarantująca sprawiedliwe stosunki
pomiędzy ludźmi. Istotnie, ich klasowe, grupowe i narodowe korzyści
nieuchronnie przeciwstawiają jednych drugim. Jeśli się nie uznaje prawdy
transcendentnej, triumfuje siła władzy i każdy ciąży do maksymalnego
wykorzystania dostępnych mu środków, do narzucenia własnej korzyści czy
własnych poglądów, nie bacząc na prawa innych. Wówczas człowiek jest
szanowany tylko na tyle, na ile można się nim posłużyć do własnych
egoistycznych celów. Tak więc, nowoczesny totalitaryzm wyrasta z negacji
transcendentnej godności osoby ludzkiej, będącej widzialnym obrazem Boga
niewidzialnego i właśnie dlatego z samej swej natury podmiotem praw,
których nikt nie może naruszać: ani jednostka czy grupa, ani też klasa,
naród lub państwo. Nie może tego czynić nawet większość danego
społeczeństwa, zwracając się przeciwko mniejszości, spychając ją na
margines, uciskając, wyzyskując czy usiłując ją unicestwić (91).
45.
Kultura i praktyka totalitaryzmu niosą z sobą także negację Kościoła.
Państwo czy też partia, które utrzymują, że mogą realizować w historii
dobro absolutne i które siebie stawiają ponad wszelkimi wartościami, nie
będą tolerowały uznawania obiektywnego kryterium dobra i zła, innego
aniżeli wola sprawujących władzę, które w określonych okolicznościach może
stać się podstawą osądu ich zachowań. To właśnie dlatego totalitaryzm
stara się zniszczyć Kościół, a przynajmniej podporządkować go sobie i
uczynić z niego narzędzie swego aparatu ideologicznego (92).
Państwo
totalitarne dąży również do wchłonięcia narodu, społeczeństwa, rodziny,
wspólnot religijnych i poszczególnych osób. Broniąc własnej wolności,
Kościół jednocześnie broni osoby ludzkiej, która ma bardziej słuchać Boga
niż ludzi (por. Dz 5, 29), rodziny, różnych społecznych organizacji i
narodów, bowiem im wszystkim przysługuje własny zakres autonomii i
suwerenności.
46. Kościół docenia demokrację jako system, który
zapewnia udział obywateli w decyzjach politycznych i rządzonym gwarantuje
możliwość wyboru oraz kontrolowania własnych rządów, a także - kiedy
należy to uczynić - zastępowania ich w sposób pokojowy innymi (93). Nie
może zaś demokracja sprzyjać powstawaniu wąskich grup kierowniczych, które
dla własnych partykularnych korzyści albo dla celów ideologicznych
przywłaszczają sobie władzę w państwie.
Autentyczna demokracja możliwa
jest tylko w Państwie prawnym i w oparciu o poprawną koncepcję osoby
ludzkiej. Wymaga ona spełnienia koniecznych warunków, jakich wymaga
promocja zarówno poszczególnych osób, przez wychowanie i formację w duchu
prawdziwych ideałów, jak i "podmiotowości" społeczeństwa, przez tworzenie
struktur uczestnictwa oraz współodpowiedzialności. Dziś zwykło się
twierdzić, że filozofią i postawą odpowiadającą demokratycznym formom
polityki są agnostycyzm i sceptyczny relatywizm, ci zaś, którzy żywią
przekonanie, że znają prawdę, i zdecydowanie za nią idą, nie są, z
demokratycznego punktu widzenia, godni zaufania, nie godzą się bowiem z
tym, że o prawdzie decyduje większość, czy też, że prawda się zmienia w
zależności od zmiennej równowagi politycznej. W związku z tym należy
zauważyć, że w sytuacji, w której nie istnieje żadna ostateczna prawda,
będąca przewodnikiem dla działalności politycznej i nadająca jej kierunek,
łatwo o instrumentalizację idei i przekonań dla celów, jakie stawia sobie
władza. Historia uczy, że demokracja bez wartości łatwo się przemienia w
jawny lub zakamuflowany totalitaryzm.
Kościół nie zamyka bynajmniej
oczu na niebezpieczeństwo fanatyzmu czy fundamentalizmu tych ludzi, którzy
w imię ideologii uważającej się za naukową albo religijną czują się
uprawnieni do narzucania innym własnej koncepcji prawdy i dobra. Prawda
chrześcijańska do tej kategorii nie należy. Nie będąc ideologią, wiara
chrześcijańska nie sądzi, by mogła ująć w sztywny schemat tak bardzo
różnorodną rzeczywistość społeczno-polityczną i uznaje, że życie ludzkie w
historii realizuje się na różne sposoby, które bynajmniej nie są
doskonałe. Tak więc metodą Kościoła jest poszanowanie wolności przy
niezmiennym uznawaniu transcendentnej godności osoby ludzkiej
(94).
Wolność jednak w pełni jest dowartościowana jedynie poprzez
przyjęcie prawdy: w świecie bez prawdy wolność traci swoją treść, a
człowiek zostaje wystawiony na pastwę namiętności i uwarunkowań jawnych
lub ukrytych. Chrześcijanin żyje wolnością (por. J 8, 31-32) i służy jej
zgodnie z misyjną naturą swego powołania, ofiarowując innym prawdę, którą
sam poznał. W dialogu z innymi ludźmi, baczny na każdy fragment prawdy,
obecny w konkretnym życiu i w kulturze poszczególnych osób oraz Narodów,
nie przestaje potwierdzać tego, co poznał dzięki wierze i właściwemu
używaniu rozumu (95).
47. Po upadku totalitaryzmu komunistycznego i
wielu innych ustrojów totalitarnych i tak zwanych systemów "bezpieczeństwa
narodowego", obserwuje się dzisiaj dominację - co prawda nie wolną od
sprzeczności - ideału demokratycznego, który łączy się z zainteresowaniem
i troską o prawa człowieka. Właśnie dlatego te narody, które reformują
swoje systemy, muszą demokracji zapewnić autentyczne i mocne fundamenty
poprzez wyraźne uznanie tych praw (96). Wśród zasadniczych należy przede
wszystkim wymienić prawo do życia, którego integralną częścią jest prawo
do wzrastania pod sercem matki od chwili poczęcia; prawo do życia w
zjednoczonej wewnętrznie rodzinie i w środowisku moralnym sprzyjającym
rozwojowi osobowości; prawo do rozwijania własnej inteligencji i wolności
w poszukiwaniu i poznawaniu prawdy; prawo do uczestniczenia w pracy dla
doskonalenia dóbr ziemi i zdobycia środków utrzymania dla siebie i swych
bliskich; prawo do swobodnego założenia rodziny oraz przyjęcia i
wychowania dzieci, dzięki odpowiedzialnemu realizowaniu własnej
płciowości. Źródłem i syntezą tych praw jest w pewnym sensie wolność
religijna, rozumiana jako prawo do życia w prawdzie własnej wiary i
zgodnie z transcendentną godnością własnej osoby (97).
Także w krajach,
gdzie obowiązują demokratyczne formy rządów, prawa te nie zawsze w pełni
są respektowane. Odnosi się to nie tylko do gorszącej sprawy sztucznych
poronień, ale również do różnych aspektów kryzysu systemów
demokratycznych, które niekiedy, jak się wydaje, zatraciły zdolność
podejmowana decyzji zgodnych z dobrem wspólnym. Niekiedy postulaty
społeczeństwa rozpatruje się nie przy użyciu kryteriów sprawiedliwości i
moralności, ale raczej biorąc pod uwagę siłę wyborczą lub finansową
stojących za nimi grup. Tego rodzaju odstępstwa od zasad moralności
politycznej prowadzą z czasem do zniechęcenia i apatii, a w konsekwencji
do zaniku zaangażowania politycznego i ducha obywatelskiego ludności,
która czuje się poszkodowana i zawiedziona. Wynika stąd coraz większa
niezdolność do włączania korzyści partykularnych w konsekwentny obraz
dobra wspólnego, które nie jest zwykłą sumą korzyści partykularnych, ale
wymaga ich oceny i pogodzenia w oparciu o sprawiedliwą hierarchię wartości
i w ostatecznym rozrachunku, o właściwe zrozumienie godności i praw osoby
(98).
Kościół respektuje słuszną autonomię porządku demokratycznego i
nie ma tytułu do opowiadania się za takim albo innym rozwiązaniem
instytucjonalnym czy konstytucyjnym. Wkład, który w ów porządek wnosi,
polega na takim zrozumieniu godności osoby, jakie w całej pełni objawia
tajemnica Słowa Wcielonego (99).
48. Te ogólne rozważania także rzucają
światło na rolę Państwa w dziedzinie gospodarki. Działalność gospodarcza,
zwłaszcza w zakresie gospodarki rynkowej, nie może przebiegać w próżni
instytucjonalnej, prawnej i politycznej. Przeciwnie, zakłada ona poczucie
bezpieczeństwa w zakresie gwarancji indywidualnej wolności i własności, a
ponadto stabilność pieniądza oraz istnienie sprawnych służb publicznych.
Naczelnym zadaniem Państwa jest więc zagwarantowanie tego bezpieczeństwa,
tak by człowiek, który pracuje i wytwarza, mógł korzystać z owoców tej
pracy, a więc znajdował bodziec do wykonywania jej skutecznie i uczciwie.
Brak tego poczucia bezpieczeństwa, towarzysząca mu korupcja władz
publicznych i mnożenie się niewłaściwych źródeł wzbogacenia i łatwych
zysków opartych na działaniach nielegalnych czy po prostu spekulacji, jest
dla rozwoju i dla porządku gospodarczego jedną z głównych
przeszkód.
Kolejną funkcją Państwa jest czuwanie nad realizowaniem praw
ludzkich w dziedzinie gospodarczej i kierowanie nim; tu jednak główna
odpowiedzialność spoczywa nie na Państwie, ale na poszczególnych ludziach
oraz na różnych grupach i zrzeszeniach, z których się składa
społeczeństwo. Państwo nie byłoby w stanie bezpośrednio zapewnić prawa do
pracy wszystkim obywatelom bez narzucenia sztywnej dyscypliny całemu życiu
gospodarczemu i stłumienia wolnej inicjatywy jednostek, co jednak nie
oznacza, że nie ma ono żadnej kompetencji w tej dziedzinie, jak
utrzymywali zwolennicy zupełnej eliminacji reguł z dziedziny gospodarczej.
Co więcej, obowiązkiem Państwa jest popieranie działalności
przedsiębiorstw poprzez tworzenie warunków zapewniających możliwości
pracy, dostarczanie bodźców tam, gdzie owa działalność jest
niewystarczająca, albo przez udzielanie pomocy w chwilach
kryzysu.
Państwo ma również prawo interweniować wówczas, gdy szczególne
sytuacje wywołane przez istnienie monopolu powodują zahamowania czy
stwarzają przeszkody dla rozwoju. Jednak oprócz funkcji harmonizowania
rozwoju i kierowania nim, Państwo, w sytuacjach wyjątkowych, może spełniać
także funkcje zastępcze, wtedy mianowicie, gdy zbyt słabe lub dopiero się
tworzące sektory społeczne lub organizacje przedsiębiorstw nie są
przystosowane do swych zadań. Te zastępcze interwencje, usprawiedliwione
pilnymi potrzebami wiążącymi się z dobrem wspólnym, powinny być, w miarę
możności, ograniczone w czasie, by nie odbierać na stałe wspomnianym
sektorom i organizacjom przedsiębiorstw właściwych im kompetencji oraz
nadmiernie nie poszerzać zakresu interwencji Państwa ze szkodą dla
wolności, tak gospodarczej, jak i obywatelskiej.
Byliśmy w ostatnich
latach świadkami znacznego poszerzenia zakresu tego rodzaju interwencji,
co doprowadziło do powstania w pewnym sensie nowego typu Państwa -
"Państwa dobrobytu". Rozwój ten w niektórych. Państwach miał na celu
sprostanie licznym koniecznościom i potrzebom i zaradził ubóstwu i brakom
niegodnym osoby ludzkiej. Nie obeszło się jednak bez przesady i nadużyć,
które, zwłaszcza w ostatnich latach, spowodowały ostre krytyki "Państwa
dobrobytu", określanego jako "Państwo opiekuńcze". Niesprawności i
niedostatki w Państwie opiekuńczym wynikają z nieodpowiedniego rozumienia
właściwych Państwu zadań. Także w tej dziedzinie winna być przestrzegana
zasada pomocniczości, która głosi, że społeczność wyższego rzędu nie
powinna ingerować w wewnętrzne sprawy społeczności niższego rzędu,
pozbawiając ją kompetencji, lecz raczej winna wspierać ją w razie
konieczności i pomóc w koordynacji jej działań z działaniami innych grup
społecznych, dla dobra wspólnego (100).
Interweniując bezpośrednio i
pozbawiając społeczeństwo odpowiedzialności, Państwo opiekuńcze powoduje
utratę ludzkich energii i przesadny wzrost publicznych struktur, w których
- przy ogromnych kosztach - raczej dominuje logika biurokratyczna, aniżeli
troska o to, by służyć korzystającym z nich ludziom. Istotnie, wydaje się,
że lepiej zna i może zaspokoić potrzeby ten, kto styka się z nimi z bliska
i kto czuje się bliźnim człowieka potrzebującego. Przy tym często pewnego
rodzaju potrzeby wymagają odpowiedzi wykraczającej poza porządek tylko
materialny, takiej mianowicie, która potrafi wyjść naprzeciw głębszym
potrzebom ludzkim. Należy tu pomyśleć o sytuacji uchodźców, emigrantów,
osób starych lub chorych i o tylu innych osobach wymagających opieki, jak
choćby narkomani; ludziom tym skutecznie może pomóc tylko ten, kto oprócz
koniecznego leczenia zaofiaruje im szczere braterskie oparcie.
49.
Kościół, wierny nakazowi swojego Założyciela Chrystusa, zawsze, poprzez
swoje dzieła, jest na tym polu obecny, by człowiekowi potrzebującemu
ofiarować materialne wsparcie, nie upokarzając go przy tym i nie
sprowadzając do roli przedmiotu opieki, lecz pomagając mu wyjść z trudnej
sytuacji przez dowartościowanie godności jego osoby. Należy tu zaznaczyć,
że dzięki Bogu, czynna miłość nigdy w Kościele nie wygasła, co więcej,
wzrasta dziś i przejawia się w budzących nadzieję wielorakich formach. W
związku z tym na szczególne wspomnienie zasługuje zjawisko wolontariatu.
Kościół mu sprzyja, rozwija je i wszystkich zachęca do udziału w
popieraniu inicjatyw w tym zakresie.
By przezwyciężyć rozpowszechnioną
dzisiaj mentalność indywidualistyczną, jest potrzebny konkretny wysiłek
solidarności i miłości; zaczyna się on w rodzinie poprzez wzajemne
wspieranie się małżonków, a także przez troskliwość okazywaną przez jedno
pokolenie drugiemu. W ten sposób rodzina staje się wspólnotą pracy i
solidarności. Zdarza się jednak, że kiedy rodzina postanawia w pełni
odpowiedzieć na swoje powołanie, nie znajduje koniecznego oparcia ze
strony Państwa i brak jej dostatecznych środków. Sprawą ogromnie pilną
jest popieranie, obok działań na korzyść rodziny, również tych dziedzin
polityki społecznej, które dotyczą przede wszystkim samej rodziny i
pomagają jej, przeznaczając na to odpowiednie zasoby i skuteczne środki w
celu wspierania jej zarówno w wychowaniu dzieci, jak i opieki nad ludźmi w
podeszłym wieku, unikając oddzielania ich od rodziny i umacniając więzi
międzypokoleniowe (101).
Oprócz rodziny spełniają pierwszorzędną rolę i
uruchamiają swojego rodzaju system solidarności także inne społeczności
pośrednie. Dojrzewają one jako prawdziwe wspólnoty osób i umacniają tkankę
społeczną, zapobiegając jej degradacji, jaką jest anonimowość i bezosobowe
umasowienie, niestety częste we współczesnym społeczeństwie. Osoba ludzka
żyje i "podmiotowość społeczeństwa" wzrasta wtedy, kiedy wiele różnych
relacji wzajemnie się ze sobą splata. Często jednostka dusi się dziś
pomiędzy dwoma biegunami: Państwem i rynkiem. Niekiedy wydaje się, jakoby
istniała ona jedynie jako wytwórca i nabywca towarów, czy też jako
przedmiot administracji państwowej i zapomina się, że ani rynek, ani
Państwo nie są celem międzyludzkiego współżycia, bowiem ono samo w sobie
posiada szczególną wartość, której Państwo i rynek mają służyć. Człowiek
jest przede wszystkim istotą, która szuka prawdy, usiłuje nią żyć i
pogłębiać ją w dialogu, który obejmuje dawne i przyszłe pokolenia
(102)
50. To otwarte i odnawiające się w każdym pokoleniu poszukiwanie
prawdy charakteryzuje kulturę narodu. Prawdą jest, że młodzież kontestuje
dziedzictwo przekazywanych jej wartości. Kontestuje, to niekoniecznie
znaczy, że niszczy je czy z góry odrzuca, lecz raczej poddaje je próbie we
własnym życiu i przez tego rodzaju egzystencjalną weryfikację ożywia te
wartości, nadaje im aktualność i charakter personalny, rozróżniając to, co
w tradycji jest wartościowe, od fałszu i błędów oraz przestarzałych form,
które można zastąpić innymi, lepiej dostosowanymi do czasów.
W tym
kontekście należy przypomnieć, że również ewangelizacja włącza się w
kulturę Narodów, wspierając ją w dążeniu ku prawdzie i pomagając w dziele
oczyszczania i ubogacania (103). Jeżeli jednak jakaś kultura zamyka się w
sobie i przejawia tendencję de utrwalania przestarzałych obyczajów,
odrzucając jakąkolwiek wymianę i konfrontację dotyczącą prawdy o
człowieku, to grozi jej jałowość i upadek.
51. Cała ludzka działalność
dokonuje się w obrębie określonej kultury i obie wzajemnie na siebie
oddziaływują. Rzeczywiste kształtowanie się kultury wymaga włączenia się
całego człowieka, który wyraża w niej swój zmysł twórczy, inteligencję,
znajomość świata i ludzi. Angażuje w nią także swą umiejętność panowania
nad sobą, osobistego poświęcenia, solidarności i pracy dla rozwoju dobra
wspólnego. Dlatego pierwsza i najważniejsza jest ta praca, która się
dokonuje w ludzkim sercu, a to, w jaki sposób angażuje się on w budowanie
własnej przyszłości, zależy od jego pojmowania siebie i swojego
przeznaczenia. Tej właśnie płaszczyzny dotyczy specyficzny i istotny wkład
Kościoła na rzecz prawdziwej kultury. Kościół rozwija te właściwości
ludzkich postaw, które sprzyjają kulturze pokoju i sprzeciwiają się
wzorcom, które gubiąc człowieka w masie, nie uznają roli jego inicjatywy i
wolności, a podstawę jego wielkości widzą w zdolnościach do walki i
prowadzenia wojny. Kościół pełni tę posługę, głosząc prawdę o stworzeniu
świata, który Bóg złożył w ręce ludzi, aby czynili go urodzajnym i
doskonalili swą pracą, oraz prawdę o odkupieniu, poprzez które Syn Boży
zbawił i równocześnie zjednoczył wszystkich ludzi, czyniąc ich za siebie
nawzajem odpowiedzialnymi. Pismo Święte mówi nam nieustannie o czynnym
zaangażowaniu na rzecz brata i wymaga współodpowiedzialności, która
powinna obejmować wszystkich ludzi.
Wymaganie to nie ogranicza się do
własnej rodziny, ani nawet do narodu czy Państwa, lecz obejmuje według
pewnego porządku całą ludzkość, tak że dla nikogo los innych członków
ludzkiej rodziny nie może pozostawać obcy, czy obojętny. Żaden człowiek
nie może twierdzić, że nie jest odpowiedzialny za los swego brata (por.
Rdz 4, 9; Łk 10, 29-37; Mt 25, 31-46)! Pełna uwagi, serdeczna troska o
bliźniego wtedy, kiedy znajduje się on w potrzebie, jest dziś łatwiejsza
także dzięki nowym środkom przekazu, które ludzi do siebie zbliżyły, i
dzisiaj szczególnie ważna, gdy chodzi o szukanie odmiennych od wojny
sposobów rozwiązywania międzynarodowych konfliktów. Łatwo dostrzec, że
przerażająca siła narzędzi zniszczenia dostępnych nawet średnim i małym
mocarstwom, oraz coraz ściślejsze powiązania istniejące między narodami
całej ziemi utrudniają dziś czy wręcz praktycznie uniemożliwiają
ograniczenie skutków konfliktu.
52. Papież Benedykt XV i jego następcy
dobrze zrozumieli to niebezpieczeństwo (104). Ja sam w związku z niedawną
tragiczną wojną w Zatoce Perskiej, powtórzyłem wołanie: "Nigdy więcej
wojny!". Tak! Nigdy więcej wojny, która niszczy życie niewinnych, która
uczy zabijać i burzy również życie tych, którzy zabijają, która pozostawia
w konsekwencji urazy i nienawiść, bardziej jeszcze utrudniając
sprawiedliwe rozwiązanie problemów, które ją wywołały! Jeżeli w
poszczególnych Państwach wreszcie nadszedł czas, gdy osobista zemsta i
odwet zostały zastąpione rządami prawa, to jest już najwyższa pora, by
podobny postęp dokonał się we wspólnocie międzynarodowej. Nie należy
zresztą zapominać, że u korzeni wojny znajdują się na ogół rzeczywiste i
poważne powody: doznane niesprawiedliwości, rozczarowanie w słusznych
dążeniach, nędza i wyzysk zrozpaczonych rzesz ludzkich, które nie widzą
realnej możliwości poprawy warunków życia na drodze pokojowej.
Dlatego
drugim imieniem pokoju jest rozwój (105). Tak jak istnieje zbiorowa
odpowiedzialność za unikanie wojny, istnieje też zbiorowa odpowiedzialność
za popieranie rozwoju. Tak jak w obrębie poszczególnych Państw można i
należy tworzyć ekonomię społeczną, która będzie kierowała funkcjonowaniem
rynku tak, by było to z korzyścią dla dobra wspólnego, podobnie niezbędne
są odpowiednie interwencje także na płaszczyźnie międzynarodowej. Trzeba
zatem podjąć ogromny wysiłek wzajemnego zrozumienia, poznania i
uwrażliwienia sumień. Należy sobie życzyć takiej kultury, która pomnaża
wiarę w ludzkie możliwości człowieka ubogiego, a zatem w zdolność do
polepszenia własnej sytuacji przez pracę, to jest przez pozytywny wkład w
dobrobyt gospodarczy. Jednak, aby tego dokonać, ubogi - jednostka czy
naród - musi mieć zapewnione realne po temu warunki. Tworzenie takich
warunków jest zadaniem światowej współpracy sił na rzecz rozwoju, która
zakłada również poświęcenia w zakresie posiadanych dochodów i władzy,
będących przywilejem bardziej rozwiniętych systemów gospodarczych
(106).
Może to oznaczać poważne zmiany w ustalonym stylu życia,
niezbędne dla o graniczenia marnotrawstwa zasobów środowiskowych i
ludzkich, dzięki czemu wszystkie Narody i wszyscy ludzie na ziemi będą je
mieć w wystarczającej mierze. Do tego dodać należy dowartościowanie nowych
dóbr materialnych i duchowych, owocu pracy i kultury ludów dziś
upośledzonych, co prowadzi do wzbogacenia całej ludzkiej rodziny narodów.
Rozdział VI
Człowiek jest drogą Kościoła
53. Leon XIII tak pisał o nędzy proletariatu:
"Podejmujemy to zagadnienie z pełną ufnością i świadomością, że do
zabrania głosu mamy prawo (...). Milczenie byłoby w oczach wszystkich
zaniedbaniem obowiązku" (107). W ciągu ostatnich stu lat Kościół
wypowiadał się wielokrotnie, śledząc z bliska nieustanny rozwój kwestii
społecznej i nie czynił tego bynajmniej po to, by odzyskać dawne
przywileje czy narzucić jakąś swoją koncepcję. Kierowała nim wyłącznie
troska i odpowiedzialność za człowieka, powierzonego mu przez samego
Chrystusa; tego człowieka, którego, jak mówi Sobór Watykański II, Bóg
chciał - jako jedyne stworzenie - dla niego samego, i wobec którego ma
swój plan: pragnie mianowicie dać mu udział w zbawieniu wiecznym. Nie
chodzi tu o człowieka "abstrakcyjnego", ale o człowieka rzeczywistego,
"konkretnego" i "historycznego": chodzi o każdego człowieka, ponieważ
każdy został objęty Tajemnicą Odkupienia i z każdym Chrystus zjednoczył
się na zawsze poprzez tę tajemnicę (108). Wynika stąd, że Kościół nie może
opuścić człowieka i że "ten człowiek jest pierwszą drogą, po której winien
kroczyć Kościół w wypełnianiu swojego posłannictwa (...), drogą wytyczoną
przez samego Chrystusa, drogą, która nieodmiennie prowadzi przez Tajemnicę
Wcielenia i Odkupienia" (109).
Jest to jedyne źródło inspiracji, z
którego czerpie nauka społeczna Kościoła. Jeśli Kościół wypracował ją
stopniowo i nadawał jej systematyczną formę, zwłaszcza poczynając od daty,
której rocznicę obchodzimy, to dlatego, że centrum całego dziedzictwa
doktrynalnego Kościoła jest człowiek w swej konkretnej rzeczywistości
grzesznika i sprawiedliwego.
54. Nauka społeczna interesuje się dziś
szczególnie człowiekiem w jego powiązaniu ze złożoną siecią relacji,
charakterystyczną dla współczesnych społeczeństw. Nauki humanistyczne i
filozofia pomagają wyjaśnić, na czym polega centralna rola człowieka w
społeczeństwie, i uzdalniają go do lepszego rozumienia samego siebie jako
"istoty społecznej". Tylko wiara jednak objawia mu w pełni jego prawdziwą
tożsamość i właśnie z niej wyrasta nauka społeczna Kościoła, który
wykorzystując dorobek nauk przyrodniczych i filozofii pragnie towarzyszyć
człowiekowi na drodze zbawienia.
Encyklikę Rerum novarum można uznać za
ważny wkład w analizę społeczno-ekonomiczną końca XIX wieku, ale jej
szczególna wartość wynika z faktu, że jest ona Dokumentem Urzędu
Nauczycielskiego, a więc integralną częścią prowadzonego przez Kościół
dzieła ewangelizacji, podobnie jak wiele innych Dokumentów tego rodzaju.
Wynika stąd, że nauka społeczna ma sama w sobie wartość narzędzia
ewangelizacji: jako taka głosi ona Boga i tajemnicę zbawienia w Chrystusie
każdemu człowiekowi i z tej samej racji objawia człowieka samemu sobie. W
tym świetle - i wyłącznie w tym - podejmuje inne zagadnienia, takie jak
prawa każdego człowieka, a szczególnie "proletariatu", rodzina i
wychowanie, powinności Państwa, ustrój społeczności narodowej i
międzynarodowej, życie gospodarcze, kultura, wojna i pokój, szacunek dla
życia od chwili poczęcia aż do śmierci.
55. Kościół czerpie "zdolność
rozumienia człowieka" z Bożego Objawienia. "Aby poznać człowieka,
człowieka prawdziwego, człowieka integralnego, trzeba poznać Boga",
powiedział Paweł VI, przywołując następnie słowa świętej Katarzyny ze
Sieny, która wyrażała w modlitwie tę samą myśl: "W Twojej naturze, wieczne
Bóstwo, poznam moją naturę" (110).
Antropologia chrześcijańska jest
zatem w istocie jednym z działów teologii; z tej samej racji nauka
społeczna Kościoła, zajmując się człowiekiem, interesując się nim samym i
jego sposobem postępowania w świecie, "należy (...) do dziedziny (...)
teologii, zwłaszcza teologii moralnej" (111). Tak więc zarówno
interpretacja, jak i rozwiązanie aktualnych problemów ludzkiego współżycia
wymaga uwzględnienia ich wymiaru teologicznego. Trzeba tu podkreślić, że
odnosi się to w równej mierze do rozwiązania "ateistycznego", które
pozbawia człowieka jednego z jego podstawowych wymiarów, mianowicie
wymiaru duchowego, co do rozwiązań permisywnych i konsumistycznych, które
różnymi argumentami próbują go przekonać o jego niezależności od
wszelkiego prawa i od Boga, zamykając go w egoizmie, który szkodzi
ostatecznie jemu samemu i innym.
Głosząc człowiekowi Boże zbawienie,
ofiarowując mu i przekazując Boże życie za pośrednictwem sakramentów,
nadając kierunek jego życiu przykazaniami miłości Boga i bliźniego,
Kościół przyczynia się do ubogacenia godności człowieka. Nie może on nigdy
zaniechać spełniania swojej religijnej i transcendentnej misji dla dobra
człowieka, chociaż zdaje sobie sprawę, że jego dzieło napotyka dziś
szczególne trudności i przeszkody. Oto dlaczego podejmuje wciąż nowymi
siłami i nowymi metodami ewangelizację, która ma na celu rozwój całego
człowieka. Także dziś, w wigilię trzeciego tysiąclecia, Kościół pozostaje
"znakiem i zabezpieczeniem transcendentnego charakteru osoby ludzkiej"
(112), którym starał się być zawsze od początku swego istnienia,
towarzysząc człowiekowi przez całą historię. Encyklika Rerum novarum jest
tego wymownym świadectwem.
56. W setną rocznicę tej encykliki pragnę
podziękować wszystkim, którzy podjęli wysiłek studiowania, pogłębiania i
rozpowszechniania chrześcijańskiej nauki społecznej. Praca ta wymaga
współdziałania Kościołów lokalnych, jest zatem moim życzeniem, by obchody
tej rocznicy rozbudziły nowy zapał do studiowania, szerzenia i stosowania
nauki społecznej Kościoła w różnych środowiskach.
Pragnę zwłaszcza, by
upowszechniano ją i realizowano w krajach, które po załamaniu się
socjalizmu realnego napotykają na wielkie trudności w dziele odbudowy. Z
kolei krajom zachodnim grozi niebezpieczeństwo, że uznawszy upadek
socjalizmu za całkowite zwycięstwo własnego systemu gospodarczego,
zaniedbają podjęcie odpowiednich wysiłków w celu doskonalenia go.
Natomiast kraje Trzeciego Świata znajdują się w dramatyczniejszej niż
kiedykolwiek sytuacji niedorozwoju, pogarszającej się z dnia na
dzień.
Leon XIII, wyłożywszy te zasady i wskazania dotyczące
rozwiązania kwestii robotniczej, zaleca stanowczo: "Stanąć więc każdemu
trzeba na właściwym stanowisku i to jak najprędzej, aby odwlekanie
leczenia nie uczyniło zła nieuleczalnym". Dodaje również: "Co się zaś
Kościoła tyczy, to nigdy nie braknie jego w tej sprawie pomocy"
(113).
57. Kościół uważa, że orędzie społeczne Ewangelii nie powinno
być traktowane jako teoria, ale przede wszystkim jako podstawa działania i
zachęta do niego. Pod wpływem tego orędzia niektórzy z pierwszych
chrześcijan rozdawali swe dobra ubogim, dając świadectwo, że nawet między
ludźmi różnego pochodzenia społecznego możliwe jest pokojowe i solidarne
współżycie. Czerpiąc w ciągu wieków moc z Ewangelii, mnisi uprawiali
ziemię, zakonnicy i zakonnice zakładali szpitale i przytułki dla ubogich,
członkowie bractw religijnych oraz mężczyźni i kobiety wszelkiego stanu
nieśli pomoc ludziom potrzebującym i upośledzonym społecznie, przekonani,
że słowa Chrystusa: "Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich
najmniejszych, Mnieście uczynili" (Mt 25, 40), nie powinny pozostawać
pobożnym życzeniem, ale muszą skłaniać do konkretnego działania.
Dziś
bardziej niż kiedykolwiek Kościół jest świadom, że jego orędzie społeczne
zyska większą wiarygodność dzięki świadectwu działania, niż dzięki swej
wewnętrznej spójności i logice. Również z tej świadomości wypływa jego
opcja preferencyjna na rzecz ubogich, która nigdy nie jest wyłączną ani
nie dyskryminuje innych grup. Opcja ta nie dotyczy tylko ubóstwa
materialnego, wiadomo bowiem, że zwłaszcza we współczesnym społeczeństwie
spotyka się liczne formy ubóstwa nie tylko ekonomicznego, ale również
kulturowego i religijnego. Miłość Kościoła do ubogich, kierująca jego
działaniem i należąca do jego stałej tradycji, każe mu zwracać się ku
światu, w którym pomimo postępu techniczno-ekonomicznego istnieje
niebezpieczeństwo, że ubóstwo przybierze gigantyczne formy. W krajach
zachodnich istnieje różnorakie ubóstwo grup zepchniętych na margines,
ludzi starych i chorych, ofiar konsumizmu i - w jeszcze większym stopniu -
ubóstwo bardzo licznych uchodźców i emigrantów; w krajach rozwijających
się może dojść do dramatycznych kryzysów, którym są w stanie zapobiec
tylko podjęte na czas i skoordynowane działania międzynarodowe.
58.
Konkretnym wyrazem miłości do człowieka, a przede wszystkim do ubogiego, w
którym Kościół widzi Chrystusa, jest umacnianie sprawiedliwości. Pełna
sprawiedliwość stanie się możliwa dopiero wówczas, gdy ludzie nie będą
traktować ubogiego, który prosi o wsparcie dla podtrzymania życia, jak
kłopotliwego natręta czy jako ciężar, ale dostrzegą w nim sposobność do
czynienia dobra dla samego dobra, możliwość osiągnięcia bogactwa
większego. Jedynie z taką świadomością można odważnie podjąć ryzyko i
dokonać przemiany, która wiąże się z każdą autentyczną próbą przyjścia z
pomocą drugiemu człowiekowi. Nie chodzi bowiem jedynie o danie tego, co
zbywa, ale o pomoc do włączenia się w proces rozwoju gospodarczego i
cywilizacyjnego całym narodom, które są z niego wykluczone czy
pozostawione na uboczu. Stanie się to możliwe nie tylko dzięki
wykorzystaniu dóbr, które istnieją w nadmiarze, a które nasz świat
wytwarza w obfitości, ale gdy zmienione zostaną style życia, modele
produkcji i konsumpcji, utrwalone struktury władzy, na których opierają
się dziś społeczeństwa. Nie ma to oznaczać zniszczenia elementów
organizacji społecznej, które dobrze zdały egzamin, ale ukierunkowanie ich
zgodnie z właściwym rozumieniem dobra wspólnego całej rodziny ludzkiej.
Współcześnie dokonuje się proces powstawania współzależności gospodarczych
na skalę światową. Zjawiska tego nie należy uważać za negatywne, gdyż może
stwarzać niezwykłe możliwości osiągnięcia większego dobrobytu. Coraz
bardziej jednak odczuwa się potrzebę, by w miarę narastającego
umiędzynarodowienia gospodarki powstawały odpowiednie i skutecznie
działające międzynarodowe organy kontrolne i kierownicze, dzięki którym
gospodarka służyłaby dobru wspólnemu; pojedyncze Państwo, choćby
najpotężniejsze, nie jest już w stanie tego dokonać. Dążenie do tego celu
wymaga coraz bardziej harmonijnej współpracy wielkich krajów oraz
równoprawnej reprezentacji w instytucjach międzynarodowych interesów całej
wielkiej rodziny ludzkiej. Konieczne jest także, aby oceniając następstwa
swych decyzji, instytucje te brały zawsze w stosownej mierze pod uwagę te
narody i kraje, które nie mają dużego znaczenia na rynku międzynarodowym,
ale najdotkliwiej cierpią z powodu niedostatku i które najbardziej
potrzebują pomocy, aby się rozwijać. Niewątpliwie w tej dziedzinie wiele
pozostaje do zrobienia.
59. Tak więc, aby nastała sprawiedliwość i
osiągnęły swój cel wysiłki ludzi, którzy pragną ją urzeczywistnić,
konieczny jest dar łaski ofiarowanej przez Boga. Dzięki niej i współpracy
ludzkiej wolności możliwa jest owa tajemnicza obecność Boga w historii,
czyli Opatrzność.
Doświadczenie nowości, które przeżywa się naśladując
Chrystusa, trzeba przekazywać innym ludziom pośród ich konkretnych
trudności, zmagań, problemów i wyzwań, aby światło wiary oświetliło je i
uczyniło bardziej ludzkimi. Wiara bowiem nie tylko pomaga znaleźć
rozwiązania, ale również uzdalnia człowieka do przeżywania cierpienia tak,
aby się nie zagubił i nie zapominał o swej godności i powołaniu.
Ważną
cechą doktryny społecznej Kościoła jest ponadto jej charakter
interdyscyplinarny. By lepiej wcielać w rozmaite i stale się zmieniające
konteksty społeczne, gospodarcze i polityczne jedyną prawdę o człowieku,
doktryna ta podejmuje dialog z różnymi dyscyplinami, które zajmują się
człowiekiem, przyswaja sobie ich dorobek i ukazuje im szerszą perspektywę
służby osobie ludzkiej, poznanej i miłowanej w pełni jej
powołania.
Obok wymiaru interdyscyplinarnego doktryny społecznej trzeba
także dalej wspomnieć o jej wymiarze praktycznym i w pewnym sensie
doświadczalnym. Sytuuje się ona w miejscu spotkania życia i sumienia
chrześcijańskiego z życiem świata i znajduje wyraz w wysiłkach
podejmowanych przez jednostki, rodziny, ludzi kultury i działaczy
społecznych, polityków i mężów stanu, którzy starają się znaleźć dla niej
historyczną formę i zastosowanie.
60. Wskazując zasady rozwiązania
kwestii robotniczej, Leon XIII pisał: "Wielka ta sprawa wymaga trudu i
współpracy innych także czynników" (114). Był on przekonany, że poważne
problemy powstałe w społeczeństwie przemysłowym mogły być rozwiązane
jedynie przy współpracy wszystkich zainteresowanych sił. Stwierdzenie to
stało się trwałym elementem nauki społecznej Kościoła; była to jedna z
przyczyn, dla których Jan XXIII skierował swą encyklikę o pokoju także do
"wszystkich ludzi dobrej woli".
Papież Leon XIII stwierdził jednak z
bólem, że ówczesne ideologie, zwłaszcza liberalizm i marksizm, odrzucały
taką współpracę. Od tamtych czasów wiele się zmieniło, zwłaszcza w
ostatnich latach. Dzisiejszy świat jest coraz bardziej świadomy, że
rozwiązanie poważnych problemów narodowych i międzynarodowych nie jest
tylko kwestią produkcji gospodarczej czy organizacji prawnej albo
społecznej, ale wymaga odwołania się do określonych wartości
etyczno-religijnych, a także przemiany mentalności, postępowania i
struktur. Kościół czuje się szczególnie odpowiedzialny za tę ostatnią
dziedzinę, i, jak napisałem w encyklice Sollicitudo rei socialis, istnieje
uzasadniona nadzieja, że również liczna grupa ludzi, którzy nie wyznają
żadnej religii, będzie mogła się przyczynić do ukształtowania etycznych
podstaw rozwiązania kwestii społecznej (115).
W tym samym Dokumencie
zwróciłem się również z apelem do Kościołów chrześcijańskich i do
wyznawców wielkich religii świata, wzywając do dawania zgodnego świadectwa
wspólnym przekonaniom o godności człowieka, stworzonego przez Boga (116).
Jestem bowiem pewien, że zarówno dziś, jak i w przyszłości religie
odegrają wybitną rolę w utrwaleniu pokoju i budowaniu społeczeństwa
godnego człowieka.
Z drugiej strony, gotowości do dialogu i do
współpracy należy oczekiwać od wszystkich ludzi dobrej woli, a szczególnie
osób i grup, które ponoszą konkretną odpowiedzialność za sprawy
polityczne, gospodarcze i społeczne, zarówno na szczeblu krajowym, jak i
międzynarodowym.
61. U początków społeczeństwa przemysłowego "jarzmo
prawie niewolnicze" zmusiło mojego Poprzednika do zabrania głosu w obronie
człowieka. Podjętemu wówczas zobowiązaniu Kościół pozostał wierny w ciągu
stu lat, które od tego czasu upłynęły. Istotnie, w burzliwym okresie walki
klasowej po pierwszej wojnie światowej bronił człowieka przed wyzyskiem
ekonomicznym i tyranią systemów totalitarnych. Po drugiej wojnie światowej
uczynił godność człowieka centrum swych wypowiedzi społecznych, kładąc
nacisk na powszechne przeznaczenie dóbr materialnych, domagając się
ustanowienia porządku społecznego, w którym nie ma ucisku i w którym
panuje duch współpracy i solidarności. Podkreślał też nieustannie, że
osoba i społeczeństwo potrzebują nie tylko tych dóbr, ale również wartości
duchowych i religijnych. Ponadto, zdając sobie coraz lepiej sprawę z tego,
że zbyt wielu ludzi żyje nie w dobrobycie świata zachodniego, ale w nędzy
krajów rozwijających się, i dziś jeszcze dźwiga "jarzmo prawie
niewolnicze", Kościół czuje się niezmiennie zobowiązany do jednoznacznego
i otwartego piętnowania tej sytuacji, choć wie, że to jego wołanie nie
zawsze i nie przez wszystkich przyjęte zostanie przychylnie.
W sto lat
od ogłoszenia encykliki Rerum novarum Kościół stoi nadal wobec "rzeczy
nowych" i nowych wyzwań. Stulecie to winno zatem umocnić gorliwość
wszystkich ludzi dobrej woli, a szczególnie wierzących.
62. Celem
niniejszej Encykliki było spojrzenie w przeszłość, ale przede wszystkim
skierowanie uwagi ku przyszłości. Podobnie jak encyklika Rerum novarum,
stoi ona niejako na progu nowego wieku i pragnie z Bożą pomocą przygotować
jego nadejście.
Źródłem prawdziwej i odwiecznej "nowości rzeczy" w
każdym czasie jest nieskończona moc Boża, która mówi: "Oto czynię wszystko
nowe" (Ap 21, 5). Słowa te odnoszą się do końca czasów, gdy Chrystus
"przekaże królowanie Bogu i Ojcu (...), aby Bóg był wszystkim we
wszystkich" (1 Kor 15, 24. 28). Chrześcijanin wie jednak dobrze, że
"nowość", której pełni oczekujemy w chwili powrotu Pana, obecna jest w
świecie od stworzenia, a zwłaszcza odkąd Bóg stał się człowiekiem w
Jezusie Chrystusie i z Nim i przez Niego dokonał "nowego stworzenia" (2
Kor 5, 17; Ga 6, 15).
Na koniec dziękuję raz jeszcze Bogu
Wszechmogącemu, który dał swemu Kościołowi światło i moc, by mógł
towarzyszyć człowiekowi w ziemskiej wędrówce ku wiecznemu przeznaczeniu.
Również w trzecim tysiącleciu Kościół pozostanie temu wierny, czyniąc
człowieka swoją własną drogą, świadomy, że nie postępuje naprzód sam, ale
z Chrystusem, swym Panem. To On uczynił swoją własną drogą człowieka i
prowadzi go nawet wówczas, gdy ten nie zdaje sobie z tego sprawy.
Niech
Maryja, Matka Odkupiciela, która trwa u boku Chrystusa w Jego drodze ku
ludziom i z ludźmi i poprzedza Kościół w pielgrzymce wiary, towarzyszy
swym macierzyńskim wstawiennictwem ludzkości zdążającej ku bliskiemu już
nowemu tysiącleciu, w wierności Temu, który wczoraj i dziś jest ten sam i
będzie także na wieki (por. Hbr 13, 8), Jezusowi Chrystusowi, naszemu
Panu. W Jego imię wszystkim z serca błogosławię.
W Rzymie, u Św. Piotra, 1 maja 1991 roku, w dniu św.
Józefa Rzemieślnika, w trzynastym roku mego pontyfikatu.
Jan Paweł II
Przypisy:
1. LEON XIII, Enc. Rerum novarum (15 maja
1891): Leonis XIII P.M. Acta, XI, Romae 1892, s. 97-144.
2. PIUS XI,
Enc. Quadragesimo Anno (15 maja 1931): AAS 23 (1931), 177-228; PIUS XII,
Orędzie radiowe z 1 czerwca 1941: AAS 33 (1941), 195-205; JAN XXIII, Enc.
Mater et Magistra (15 maja 1961): AAS 53 (1961), 401-464; PAWEŁ VI, List
Apost. Octogesima adveniens (14 maja 1971): AAS 63 (1971), 401-441.
3.
Por. Enc. Quadragesimo anno, III: s. 228.
4. Enc. Laborem exercens (14
września 1981): AAS 73 (1981), 577-647; Enc. Sollicitudo rei socialis (30
grudnia 1987): AAS 80 (1988), 513-586.
5. Por. ŚW. IRENEUSZ, Adversus
haereses, I, 10, 1; III, 4. 1; PG 7, 549 n.; 855 n; S. Ch. 264, 154 n.;
211, 44-46.
6. Enc. Rerum novarum, s. 132.
7. Por. np. LEON XIII,
Enc. Arcanum divinae sapientiae (10 lutego 1880): Leonis XIII P.M. Acta
II, Romae 1882, s. 10-40; Enc. Diuturnum illud (29 czerwca 1881): Leonis
XIII P.M. Acta, II, Romae 1882, s. 269-287; Enc. Libertas praestantissimum
(20 czerwca 1888): Leonis XIII P.M. Acta, VIII, Romae 1889, s. 212-246;
Enc. Graves de communi (18 stycznia 1901): Leonis XIII P.M. Acta, XXI,
Romae 1902, s. 3-20.
8. Enc. Rerum novarum, s. 97.
9. Tamże, s.
98.
10. Por. tamże, s. 109 n.
11. Por. tamże, opis warunków pracy,
antychrześcijańskie stowarzyszenia robotnicze, s. 110 n.; 136 n.
12.
Tamże, s. 130, 114 n.
13. Tamże, s. 130.
14. Tamże, s. 123.
15. Por. Enc. Laborem exercens, 1. 2. 6, s. 578-583; 589-592.
16.
Por. Enc. Rerum novarum, s. 99-107.
17. Por. tamże, s. 102 n.
18.
Por. tamże, s. 101-104.
19. Por. tamże, s. 134 n.; 137 n.
20.
Tamże, s. 135.
21. Por. tamże, s. 128-129.
22. Tamże, s. 129.
23. Tamże, s. 129.
24. Tamże, s. 130 n.
25. Tamże, s. 131.
26. Por. Powszechna Deklaracja Praw Człowieka.
27. Por. Enc. Rerum
novarum, s. 121-123.
28. Por. tamże, s. 127.
29. Tamże, s. 126 n.
30. Por. Powszechna Deklaracja Praw Człowieka; Deklaracja o
wykluczeniu wszelkich form nietolerancji i dyskryminacji ze względu na
religię czy przekonania.
31. Por. SOBÓR WAT. II, Dekl. o wolności
religijnej Dignitatis humanae; JAN PAWEŁ II, List do przywódców Państw (1
września 1980): AAS 72 (1980), 1252-1260; Orędzie na Światowy Dzień Pokoju
1988: AAS 80 (1988), 278-286.
32. Por. Enc. Rerum novarum, s. 99-105;
130 n.; 135.
33. Tamże, s. 125.
34. Por. Enc. Sollicitudo rei
socialis, 38-40, ss. 564-569; por. też JAN XXIII, Enc. Mater et Magistra,
s. 407.
35. Por. LEON XIII, Enc. Rerum novarum, s. 114-116; Pius XI,
Enc. Quadragesimo anno, III, s. 208; PAWEŁ VI, Homilia na zakończenie Roku
Świętego (25 grudnia 1975): AAS 68 (1976), 145; Orędzie na Światowy Dzień
Pokoju 1977: AAS (1976), 709.
36. Enc. Sollicitudo rei socialis, 42,
s. 572.
37. Por. Enc. Rerum novarum, s. 101 n., 104 n., 130 n., 136.
38. Konst. duszp. o Kościele w świecie współczesnym Gaudium et spes,
24.
39. Enc. Rerum novarum, s. 99.
40. Por. Enc. Sollicitudo rei
socialis, 15. 28, s. 530; 548 nn.
41. Por. Enc. Laborem exercens,
11-15, s. 602-618.
42. Enc. Quadragesimo anno, III, s. 213.
43.
Por. Enc. Rerum novarum, s. 121-125.
44. Por. Enc. Laborem exercens,
20, s. 629-632; Przemówienie do Międzynarodowej Organizacji Pracy (OIT) w
Genewie (15 czerwca 1982): Insegnamenti V /2 (1982) s. 2250-2266; PAWEŁ
VI, Przemówienie do tejże Organizacji (10 czerwca 1969), AAS 61 (1969),
491-502.
45. Por. Enc. Laborem exercens, 8, s. 594-598.
46. Por.
Enc. Quadragesimo anno, s. 178-181.
47. Por. Enc. Arcanum divinae
sapientiae (10 lutego 1880); Leonis XIII P.M. Acta, II, Romae 1882, s.
10-40; Enc. Diuturnum illud (29 czerwca 1881): Leonis XIII P.M. Acta, II,
Romae 1882, s. 269-287; Enc. Immortale Dei (1 listopada 1885): Leonis XIII
P.M. Acta, V Romae 1886, s. 118-150; Enc. Sapientiae Christianae (10
stycznia 1890): Leonis XIII P.M. Acta, X, Romae 1891, s. 10-41; Enc. Quod
Apostolici muneris (28 grudnia 1878): Leonis XIII P.M. Acta, I, Romae
1881, s. 170-183; Enc. Libertas praestantissimum (20 czerwca 1888): Leonis
XIII P.M. Acta, VIII, Romae 1889, s. 212-246.
48. Por. Enc. Libertas
praestantissimum, s. 224-226.
49. Por. JAN PAWEŁ II, Orędzie na
Światowy Dzień Pokoju 1980: AAS 71 (1979) 1572-1580.
50. Por. Enc.
Sollicitudo rei socialis, 20, s. 536 n.
51. Por. JAN XXIII, Enc. Pacem
in terris (11 kwietnia 1963), III: AAS 55 (1963), 286-289.
52. Por.
Powszechna Deklaracja Praw Człowieka z 1948 roku; JAN XXIII, Enc. Pacem in
terris N s. 291-296; Akt Końcowy Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w
Europie (KBWE) Helsinki 1975.
53. Por. PAWEŁ VI, Enc. Populorum
progressio (26 marca 1967), 61-65: AAS 59 (1967), 287-289.
54. Por.
Orędzie na Światowy Dzień Pokoju 1980, s. 1572-1580.
55. Por. Konst.
duszp. o Kościele w świecie współczesnym Gaudium et spes, 36. 39.
56.
Por. JAN PAWEŁ II, Adhort. apost. Christifideles laici (30 grudnia 1988),
32-44: AAS 81 (1989) 431-481.
57. Por. Enc. Laborem exercens, 20, s.
629-632.
58. Por. KONGREGACJA DS. NAUKI WIARY Instrukcja o
chrześcijańskiej wolności i wyzwoleniu, Libertatis conscientia (22 marca
1986); AAS 79 (1987), 554-599.
59. Por. Przemówienie w siedzibie Rady
Konferencji Episkopatu Afryki Zachodniej z okazji X rocznicy "Apelu w
sprawie Sahelu" (Ouagadougou, Burkina Faso, 29 stycznia 1990); AAS 82
(1990), 816-821.
60. Por. Enc. Pacem in terris, III, s. 286-288.
61. Por. Enc. Sollicitudo rei socialis, 27-28, s. 547-550, PAWEŁ VI,
Enc. Populorum progressio, 43-44, s.278 n.
62. Por. Enc. Sollicitudo
rei socialis, 29-31, s. 550-556.
63. Por. Akt z Helsinek i
Porozumienie z Wiednia; LEON XIII, Enc. Libertas praestantissimum, s.
215-217.
64. Por. Enc. Redemptoris missio (7 grudnia 1990), 7,
L'Osservatore Romano, z 23 stycznia 1991.
65. Por. Enc. Rerum novarum,
s. 99-107; 131-133.
66. Tamże, s. 112 n.
67. Por. PIUS XI, Enc.
Quadragesimo anno II, s.191; PIUS XII, Orędzie radiowe z 1 czerwca 1941,
s. 199; JAN XXIII, Enc. Mater et Magistra, s. 428; PAWEŁ VI Enc. Populorum
progressio, 22-24, s. 268 n.
68. Konst. duszp. o Kościele w świecie
współczesnym Gaudium et spes, 69; 71.
69. Por. Przemówienie do
biskupów latynoamerykańskich w Puebla (28 stycznia 1979), III, 4: AAS 71
(1979), 199-201; Enc. Laborem exercens, 14, s. 612-616; Enc. Sollicitudo
rei socialis, 42, s. 572-574.
70. Por. Enc. Sollicitudo rei socialis,
15, s. 528-531.
71. Por. Enc. Laborem exercens, 21, s. 632-634.
72. Por. Enc. Populorum progressio, 33-42, s. 273-278.
73. Por.
Enc. Laborem exercens, 7, s. 592-594.
74. Por. tamże, 8, s. 594-598.
75. Por. SOBÓR WAT. II, Konst. duszp. o Kościele w świecie
współczesnym Gaudium et spes, 35; PAWEŁ VI, Enc. Populorum progressio, 19,
s. 266 n.
76. Por. Enc. Sollicitudo rei socialis, 34, s. 559 n.;
Orędzie na Światowy Dzień Pokoju 1990; AAS 82 (1990), 147-156.
77.
Por. JAN PAWEŁ II, Adhort. apost. Reconciliatio et paenitentia (2 grudnia
1984), 16: AAS 77 (1985), 213-217; PIUs XI, Enc. Quadragesimo anno, III,
s. 219.
78. Enc. Sollicitudo rei socialis, 25, s. 544.
79. Por.
tamże, 34, s. 559 n.
80. Por. JAN PAWEŁ II, Enc. Redemptor hominis (4
marca 1979), 15; AAS 71 (1979), 286-289.
81. Por. Konst. duszp. o
Kościele w świecie współczesnym Gaudium et spes, 24.
82. Por. tamże,
41.
83. Por. tamże, 26.
84. Por. SOBÓR WAT. II, Konst. duszp. o
Kościele w świecie współczesnym Gaudium et spes, 36; PAWEŁ VI, List apost.
Octogesima adveniens, 2-5, s. 402-405.
85. Por. Enc. Laborem exercens,
15, s. 616-618.i
86. Por. tamże, 10, s. 600-602.
87. Por. tamże,
14, s. 612-616.
88. Por. tamże, 18, s. 622-625.
89. Por. Enc.
Rerum novarum, s. 126-128.
90. Tamże, s. 121 n.
91. Por. Enc.
Libertas praestantissimum, s. 224-226.
92. Por. Konst. duszp. o
Kościele w świecie współczesnym Gaudium et spes, 76.
93. Por. tamże,
29; PIUS XII, Bożonarodzeniowe orędzie radiowe z 24 grudnia 1944; AAS 37
(1945), 10-20
94. Por. Dekl. o wolności religijnej Dignitatis humanae.
95. Por. Enc. Redemptoris missio, 11: L'Osservatore Romano, 23
stycznia 1991.
96. Por. Enc. Redemptor haminis, 17, s. 270-272.
97. Por. Orędzie na Światowy Dzień Pokoju 1988, s. 1572-1580; Orędzie
na Światowy Dzień Pokoju 1991: L'Osservatore Romano, 19 grudnia 1990;
SOBÓR WAT. II, Dekl. o wolności religijnej Dignitatis humanae, 1-2.
98. Konst. duszp. o Kościele w świecie współczesnym Gaudium et spes,
26.
99. Por. tamże, 22.
100. Por. Enc. Quadragesimo anno, I, s.
184-186.
101. Por. JAN PAWEŁ II, Adhort. apost. Familiaris consortio
(22 listopada 1981), 45: AAS 74 (1982), 136 n.
102. Por. JAN PAWEŁ II,
Przemówienie w UNESCO (2 czerwca 1980): AAS 72 (1980), 735-752.
103.
Por. JAN PAWEŁ II, Enc. Redemptoris missio, 39; 52: L'Osservatore Romano.
23 stycznia 1991.
104. Por. BENEDYKT XV Adhort. Ubi primum (8 września
1914): AAS 6 (1914), 501 n.; PIUS XI, Orędzie radiowe do wszystkich
katolików i do całego świata (29 września 1938): AAS 30 (1938), 309 n.;
PIUS XII, Orędzie radiowe do całego świata (24 sierpnia 1939): AAS 31
(1939). 333-335; JAN XXIII, Enc. Pacem in terris, III, s. 285-289; PAWEŁ
VI, Przemówienie w ONZ (4 października 1965): AAS 57 (1965), 877-885.
105. Por. Enc. Populorum progressio, 76-77, s. 294 n.
106. Por.
Adhort. apost. Familiaris consortio, 48, s. 139 n.
107. Enc. Rerum
novarum, s. 107.
108. Por. Enc. Redemptor hominis, 13, s. 283.
109. Tamże, 14, s. 284 n.
110. Homilia na ostatniej sesji
publicznej Soboru Watykańskiego II (7 grudnia 1965): AAS 58 (1966), 58.
111. Enc. Sollicitudo rei socialis, 41, s. 571.
112. SOBÓR WAT.
II, Konst. duszp. o Kościele w świecie współczesnym Gaudium et spes, 76;
por. JAN PAWEŁ. II, Enc. Redemptor hominis, 13, s. 283.
113. Enc.
Rerum novarum, s. 143.
114. Tamże, s. 107.
115. Por. Enc.
Sollicitudo rei socialis, 38, s. 564-566.
116. Por. tamże, 47, s. 582.
Adiustacja tekstu: Grzegorz Kulik.
Numeracja i podtytuły
na podstawie tekstu zamieszczonego w:
Dokumenty nauki społecznej
Kościoła, Cz. 2,
red. nauk. Marian Radwan, Rzym - Lublin 1996, s.
363-421.